300 repatriantów to za mało
Treść
Z Aleksandrą Ślusarek, przewodniczącą Związku Repatriantów Rzeczypospolitej, rozmawia Jacek Dytkowski Jak ocenia Pani ustawę o repatriacji z 2000 roku? - Przez ostatnie siedem lat działania ustawy repatriacyjnej dającej środki nielicznym samorządom i przy dwukrotnej jej nowelizacji, w ramach zapisanego w niej systemu RODAK, autorstwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, do 2006 r. sprowadzono do Polski zaledwie około 300 osób. W kolejce zaś czeka nadal od 2000 r. około 3 tys. osób ze stwierdzonym polskim pochodzeniem i przyrzeczeniem powrotu do Ojczyzny - oczywiście niezrealizowanym. MSWiA twierdzi, że nie ma zbyt wielu chętnych do powrotu... - Dla mnie jest to ogromnie ciekawe stwierdzenie. Przecież czekający w kolejce są narażeni na dezaktualizację pewnych wymaganych tutaj zaświadczeń, a ich komplet dla jednej rodziny, jak oceniliśmy, kosztuje w granicach tysiąca dolarów - tyle bowiem trzeba wydać na aktualne dokumenty. Więc jest to rzecz oczywista, dlatego też nie rozumiem takiego stwierdzenia. Drugą sprawą jest to, że po złożeniu stosownych dokumentów brakuje zaproszeń. Przecież w ciągu tych siedemnastu lat poza systemem RODAK, przyjętym w ustawie, przybyły do Polski 2994 osoby, podczas gdy w jego ramach tylko 300 repatriantów. Natomiast w ciągu tych siedemnastu lat ogółem do Polski przyjechało 6 tys. osób. Oczywiście są to często ludzie, którzy we własnym zakresie zorganizowali sobie ten przyjazd i go sfinansowali. Są oni na pewno bardziej przedsiębiorczy, lepiej sytuowani. Obecnie w Kazachstanie zostało wiele osób, które nie są w stanie absolutnie ze względów finansowych poradzić sobie z przyjazdem do Polski. Ustawa faworyzuje osoby majętne i przedsiębiorcze? - Oczywiście. Cały proces repatriacji został zatrzymany w 2000 r., przed wejściem w życie ustawy, gdzie większość repatriantów stanowili Polacy z Ukrainy, Białorusi i Litwy. Wtedy także wprowadzono ograniczenia repatriacji do strefy azjatyckiej państw byłego ZSRS, ale jednak mimo wszystko ta fala złożonych do grudnia 2000 r. wniosków owocowała jeszcze przyjazdami z Kresów w latach następnych. Wszystko to ewidentnie blokowało drogę tej najuboższej diasporze kazachstańskich Polaków, w większości właśnie niebędących w stanie przyjechać do Polski. Dla przykładu, po wprowadzeniu ustawy o repatriacji przez okres od 1 stycznia 2001 r. do końca 2005 r. wpłynęły 2692 wnioski o wydanie wizy repatriacyjnej. O ile w 2001 r. przyjęto 929 wniosków, o tyle w 2005 r. ponad 3-krotnie mniej - czyli 276. Równocześnie w czasie działania ustawy Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców przekazał zaproszenia dla zaledwie 109 rodzin, a pozostali czekają od lat w kolejce. Jakie widzi Pani wyjście z tej sytuacji? - Statystyka mówi sama za siebie. Natomiast po dwukrotnej przecież nowelizacji ustawy wydaje mi się, że absolutnie potrzebne jest opracowanie całkiem nowej ustawy i my mamy bardzo dużo własnych wniosków dotyczących tego, w jaki sposób powinna ona funkcjonować. Przede wszystkim, zgodnie z tym, co mówiliśmy w petycjach i rezolucji po ostatniej naszej konferencji, musi to być ustawa, która daje wszystkim jednakowe szanse. Powinna być zlikwidowana baza RODAK - to jest jakieś nieporozumienie, ten system po prostu się nie sprawdził. Myślę, że od tego właśnie trzeba zacząć. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-24
Autor: wa