Autoryzacja konstytucyjna
Treść
Pomimo argumentacji przedstawicieli Sejmu, rzecznika praw obywatelskich i prokuratora generalnego na temat niekonstytucyjności ograniczenia wolności słowa, jakim jest instytucja autoryzacji materiału prasowego, Trybunał Konstytucyjny uznał ją nie tylko za zgodną z Konstytucją, ale wręcz konieczną w debacie publicznej. Z pięcioosobowego składu TK orzekającego w tej sprawie przeciwne zdanie miał jedynie sędzia Andrzej Rzepliński, który obowiązujące obecnie przepisy prawa prasowego z 1984 r. określił mianem "dodatkowego zabezpieczenia nomenklatury partyjnej przed tym, żeby nic się nie prześlizgnęło" w funkcjonującej wówczas cenzurze. - Instytucja autoryzacji materiału prasowego jest przejawem prawa obywateli do rzetelnej, czyli zgodnej, uczciwej, prawdziwej, jasnej, niewprowadzającej w błąd, odpowiedzialnej informacji - orzekł wczoraj Trybunał Konstytucyjny. Orzeczenie TK jest wynikiem postępowania przeprowadzonego w związku ze skargą konstytucyjną Jerzego Wizerkaniuka, redaktora naczelnego "Gazety Kościańskiej". Skarga jest wynikiem procesów, w których Wizerkaniuka uznano za winnego opublikowania nieautoryzowanych fragmentów stenogramu wywiadu przeprowadzonego z ówczesnym posłem SLD Tadeuszem Mylerem. Po spisaniu rozmowy zapisanej na taśmie magnetofonowej redakcja zaproponowała posłowi skrót rozmowy z 40 stron maszynopisu do 3. Poseł zaś domagał się opublikowania całości materiału, rezygnując z prawa do autoryzacji. - Sąd uznał winę pomimo pisemnego oświadczenia posła wysłanego do redakcji, w którym zrezygnował on ze swego prawa do autoryzacji. Zdaniem sądu, dziennikarze powinni wystąpić do posła o wiążącą interpretację jego oświadczenia - mówi o sprawie redaktor Wizerkaniuk. Wyrok został podtrzymany przez sąd okręgowy, chociaż postępowanie warunkowo umorzono na rok, a redaktor musiał zapłacić grzywnę na cel społeczny. Ostatecznie Wizerkaniuk zrobił krok w kierunku skargi konstytucyjnej i skargi do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Jednak w ocenie Trybunału Konstytucyjnego, autoryzacja służy ochronie wolności praw i dóbr osobistych rozmówców demokratycznego państwa prawa. TK zaznaczył, że prawo do autoryzacji nie ogranicza prawa do informowania, gdyż odnosi się jedynie do wypowiedzi dosłownie cytowanych. Dziennikarz, uzyskawszy jakąś istotną informację, ma prawo przekazać ją nawet bez autoryzacji, dokonując przytoczenia wypowiedzi w sposób opisowy. Zdaniem Trybunału więc, nie tyle treść, ile sama publikacja wymaga zgody autora wypowiedzi. Odrębne zdanie w pięcioosobowym składzie orzekającym Trybunału wyraził sędzia Andrzej Rzepliński, uznając przepisy autoryzacji za niezgodne z Konstytucją. Wskazał, że przepis z 1984 r. był dopełnieniem obowiązującej cenzury. Jego zdaniem, autoryzacja jest niekonstytucyjna i niekorzystna dla publicznej debaty. - Jako obywatele oczekujemy, że politycy będą osobami, które będą miały odwagę podejmowania mądrych decyzji w trudnych sytuacjach, bo do tego służą politycy. Jeżeli polityk nie jest pewien tego, co mówi, nie jest pewny słów, których używa w sytuacji publicznej, udzielając informacji, to jakie możemy mieć przekonanie (...), że podejmie dobre decyzje w trudnych sytuacjach - powiedział prof. Rzepliński. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2008-09-30
Autor: wa