Bitwa o Polskę i Europę
Treść
"Wojna światowa, ze swymi rzeziami i spustoszeniami, była plagą bezprzykładną w dziejach. Ale pozostawiła nam wielkie nauki, jedną z najpiękniejszych jest zwycięstwo pod Warszawą. Uczy nas ono, że jeśli kraj jakiś chce żyć w wolności i szacunku, musi utrzymać we wszystkich grupach gorące uczucie miłości ojczyzny, oraz że we wszystkich umysłach tym płomieniem oświeconych musi uwydatnić znaczenie wysiłku i konieczności poświęcenia, bo bez wysiłków i poświęceń nigdy nie dokonano niczego wielkiego. Uczy nas ono, jednym słowem, że narody mają los, na jaki zasługują" - mówił w dziesiątą rocznicę Bitwy Warszawskiej 1920 roku generał Maxime Weygand.
Francuski generał niezwykle trafnie oddał stan ducha pokolenia Polaków, które w 1918 r. odzyskało niepodległość. Pokolenia, które po ponad wieku wynaradawiania i niewoli nie tylko "chciało żyć w wolności", lecz także było gotowe za nią płacić cenę najwyższą. Dowiodło tego czynem, walcząc o granice i broniąc niepodległości, a jednocześnie budując zręby państwa, tworząc instytucje, przeprowadzając wybory, pisząc Konstytucję, uczestnicząc w dyplomatycznych zmaganiach...
Jakże mizernie wypada porównanie z tym właśnie okresem dorobku Polski po 1989 roku. Gdy dwa lata później do swej Ojczyzny przybył z czwartą pielgrzymką Ojciec Święty Jan Paweł II, przypomniał Dekalog, wzywając do jego przestrzegania. Podjęcie tego przesłania stanowiło jednak zbyt duży wysiłek dla wielu uwiedzionych "bezstresowym wychowaniem", "luzem", hasłami typu: "róbta co chceta" czy "pierwszy milion trzeba ukraść", oraz pogrążaniem się w niepamięci. Dzisiaj mamy tego efekty: państwo w rozkładzie i młódź taplającą się w błocie, dla której "autorytetami" są komedianci przekonujący, że Polska wcale nie jest najważniejsza...
W 1920 roku - w dwa lata po odzyskaniu niepodległości - Polacy stanęli wobec wielkiej próby. Nie zabrakło jednak mobilizacji i poświęcenia całego społeczeństwa. Poświęcenia tym większego, że wtedy trzeba było płacić krwią...
"Całą Moskwę na nas zwalili"
Po przejęciu władzy w Rosji bolszewicy zamierzali eksportować swą zbrodniczą ideologię na zachód do zrewoltowanych Niemiec. Pierwsze walki z polskimi wojskami rozpoczęły się w lutym 1919 roku. Następnie Polacy wspólnie z ukraińskimi wojskami Semena Petlury zajęli duże obszary Ukrainy wraz z Kijowem. Jednakże letnia kontrofensywa sowiecka z 1920 r. przedarła się przez polskie pozycje i oddziały bolszewickie wkroczyły w głąb kraju, siejąc strach, spustoszenie i pozostawiając za sobą pożogę. Ich wojska zbliżały się do Warszawy. Sowiecki dowódca Michaił Tuchaczewski wzywał do "wzniecenia ogólnoświatowego płomienia rewolucji przez trupa białej Polski". W portach zachodniej Europy dokerzy odmówili załadunku transportów broni dla Polski; podobne akcje podjęli też robotnicy w Niemczech i Czechosłowacji. Ta ostatnia nie zgodziła się na przemarsz wojsk węgierskich gotowych nas wesprzeć. Bolszewicy przygotowywali się już do przejęcia władzy po wkroczeniu do Warszawy. W Białymstoku powołano Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (odpowiednik PKWN z 1944 roku) na czele z Feliksem Dzierżyńskim, Julianem Marchlewskim, Feliksem Kohnem. "Naznaczeni zostali przez kogoś (...) w obcym kraju. (...) Dla poparcia swej władzy przeprowadzili na nasze pola, na nędzne miasteczka (...) obcą armię, masę złożoną z ludzi ciemnych, zgłodniałych, żądnych obłowienia się i sołdackiej rozpusty. W pierwszym dniu wolności, kiedyśmy po tak strasznie długiej niewoli ledwie głowy podnieśli, całą Moskwę na nas zwalili" - pisał Stefan Żeromski.
W coraz bardziej krytycznej sytuacji na początku lipca Sejm RP uchwalił utworzenie Rady Obrony Państwa. Jednocześnie rozpoczęto formowanie stutysięcznej Armii Ochotniczej, która była dowodzona przez gen. Józefa Hallera. To jej żołnierze - pełni patriotycznego zapału, wywodzący się ze wszystkich warstw społecznych i stanów - wpłynęli na podniesienie morale regularnego wojska od tygodni cofającego się przed bolszewikami. Wszędzie organizowano zbiórki pieniędzy i kosztowności na potrzeby wojska. Rada Naczelna Ligi Młodzieży Polskiej wzywała: "Wspomnijcie na młodzież Lwowa. Ona to przecież swym przykładem pociągnęła starszych. Poszli, walczyli i zwyciężali. Młodzieży, twoim dziś najwyższym obowiązkiem jest dać dobry przykład ofiarnego czynu obywatelskiego. Za tobą pójdą wszyscy...". Na warszawskich uczelniach zawieszono zajęcia, większość studentów zaciągnęła się do armii, podobnie młodzież starszych klas gimnazjalnych. Do różnych formacji pomocniczych, straży przystępowali harcerze, rzemieślnicy, robotnicy, ziemianie... Na front podążały dziesiątki tysięcy ochotników...
"Potop mordów, nienawiści, bezczeszczenia Krzyża..."
Z każdym dniem sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Na początku lipca polscy biskupi wysłali list do Ojca Świętego Benedykta XV. "Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, bezczeszczenia Krzyża. Ojcze Święty, w tej ciężkiej chwili prosimy Cię, módl się za Ojczyznę naszą...". Jednocześnie apelowali do episkopatów świata. "Polska w pochodzie bolszewizmu na świat jest już ostatnią dla niego barierą. A gdyby się ta załamała, rozleje się on po świecie falami zniszczenia. I jakżeż straszliwa jest ta fala, która dziś światu zagraża. Bo bolszewizm jest ostatnim wykwitem wszelkich zasad negacji, chowanych przez całe stulecia, które godziły w rodzinę, w wychowanie, w ustrój socjalny, w religię. (...) Zwracamy się przeto, bracia nasi, z prośbą o ratunek; nie o pieniądze was prosim, nie o amunicję, nie o wojskowe zastępy. (...) Prosim was dzisiaj o szturm modłów do Boga za Polskę".
27 lipca 1920 r. biskupi zebrali się na Jasnej Górze, oddając Polskę w opiekę Najświętszemu Sercu Jezusa i ponownie obierając Matkę Bożą Królową Polski. W kościołach odczytano odezwę Episkopatu odwołującą się do obrony Jasnej Góry: "W najcięższej chwili rozbicia narodowego wystarczyła garstka jedna, ożywiona wielką wiarą i wielką miłością, ażeby zabłąkanych nawrócić. Z garstki obrońców Częstochowy spłynął wówczas na całą Polskę duch pokrzepienia i duch odrodzenia. I garstka stanęła za wielkie armie i pułki. Zwyciężyła i naród zbawiła". Ojciec Święty Benedykt XV pisał: "Obecnie wszakże chodzi o rzeczy o wiele poważniejsze, obecnie jest to niebezpieczeństwo nie tylko dla istnienia narodowej Polski, ale miłość dla Europy całej każe nam pragnąć połączenia się z nami wszystkich wiernych w błaganiu Najwyższego, aby za orędownictwem Najświętszej Dziewicy Opiekunki Polski zechciał oszczędzić Narodowi Polskiemu tej ostatecznej klęski oraz by raczył odwrócić tę nową plagę wycieńczonej przez upływ krwi Europie". Kościoły wypełniły się wiernymi, a przez Warszawę przeszły kilkudziesięciotysięczne procesje do placu Zamkowego z wystawionymi relikwiami, wtedy jeszcze błogosławionych, Andrzeja Boboli i Władysława z Gielniowa.
100 milionów uratowanych przed jarzmem Moskwy
15 sierpnia 1920 r. wojska polskie pod Radzyminem i Ossowem, gdzie poległ ks. Ignacy Skorupko, odparły trwający kilka dni frontalny atak bolszewików na Warszawę. Jednocześnie znad Wieprza ruszyło decydujące uderzenie na tyły wojsk bolszewickich oblegających stolicę, które zostały zmuszone do odwrotu. Brytyjski lord Edgar Vincent d'Abernon nazwał odparcie bolszewików pod Warszawą "osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata" i dodawał: "W wielu sytuacjach historycznych Polska była przedmurzem Europy przeciw inwazji azjatyckiej. W żadnym atoli momencie zasługi, położone przez Polskę, nie były większe, w żadnym momencie niebezpieczeństwo nie było groźniejsze".
Niepodległość Polski została uratowana, jednakże kończący wojnę pokój w Rydze nie odpowiadał wielkości odniesionych wcześniej zwycięstw - chodzi tu m.in. o zgodę na niekorzystny przebieg wschodniej granicy i pozostawienie poza nią ok. 1,5 mln rodaków i ludności znad Berezyny i Dniepru ciążącej ku Polsce. Tym samym zwycięstwo pod Warszawą, przypieczętowane następnie triumfem nad Niemnem, nie zostało w pełni wykorzystane. Nie umniejsza to jednak znaczenia bitwy pod Warszawą. Jak oceniał historyk Władysław Pobóg-Malinowski: "Piłsudski przez odniesione zwycięstwo uratował nie tylko Polskę przed czerwoną niewolą. Wspaniałym akordem zamykającym stuletni okres walk polskich o wolność i niepodległość - zwycięstwo to utrwalało wolność i niepodległość wszystkich sąsiadów Polski, zwłaszcza krajów bałtyckich, stawało się też zasadniczym wiązadłem dla gmachu całej środkowo-wschodniej Europy i na ćwierć wieku przed Jałtą roku 1945 ratowała co najmniej 100 milionów Europejczyków przed czerwonym jarzmem Moskwy".
Sowieci pamiętali o swej klęsce. Jakże wielu spośród zgładzonych wiosną 1940 r. ponad 21 tysięcy polskich oficerów miało w swych życiorysach kartę walki z bolszewikami w 1920 roku. To ich dosięgły kule enkawudzistów nad dołami śmierci i w więziennych piwnicach. Zdążyli jeszcze wychować kolejne pokolenie ku dojrzałości i świadomości, że "bez wysiłków i poświęceń nigdy nie dokonano niczego wielkiego"...
Jarosław Szarek
Autor jest historykiem, publicystą, pracownikiem Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej, Oddział w Krakowie.
Nasz Dziennik 2010.08.15
Francuski generał niezwykle trafnie oddał stan ducha pokolenia Polaków, które w 1918 r. odzyskało niepodległość. Pokolenia, które po ponad wieku wynaradawiania i niewoli nie tylko "chciało żyć w wolności", lecz także było gotowe za nią płacić cenę najwyższą. Dowiodło tego czynem, walcząc o granice i broniąc niepodległości, a jednocześnie budując zręby państwa, tworząc instytucje, przeprowadzając wybory, pisząc Konstytucję, uczestnicząc w dyplomatycznych zmaganiach...
Jakże mizernie wypada porównanie z tym właśnie okresem dorobku Polski po 1989 roku. Gdy dwa lata później do swej Ojczyzny przybył z czwartą pielgrzymką Ojciec Święty Jan Paweł II, przypomniał Dekalog, wzywając do jego przestrzegania. Podjęcie tego przesłania stanowiło jednak zbyt duży wysiłek dla wielu uwiedzionych "bezstresowym wychowaniem", "luzem", hasłami typu: "róbta co chceta" czy "pierwszy milion trzeba ukraść", oraz pogrążaniem się w niepamięci. Dzisiaj mamy tego efekty: państwo w rozkładzie i młódź taplającą się w błocie, dla której "autorytetami" są komedianci przekonujący, że Polska wcale nie jest najważniejsza...
W 1920 roku - w dwa lata po odzyskaniu niepodległości - Polacy stanęli wobec wielkiej próby. Nie zabrakło jednak mobilizacji i poświęcenia całego społeczeństwa. Poświęcenia tym większego, że wtedy trzeba było płacić krwią...
"Całą Moskwę na nas zwalili"
Po przejęciu władzy w Rosji bolszewicy zamierzali eksportować swą zbrodniczą ideologię na zachód do zrewoltowanych Niemiec. Pierwsze walki z polskimi wojskami rozpoczęły się w lutym 1919 roku. Następnie Polacy wspólnie z ukraińskimi wojskami Semena Petlury zajęli duże obszary Ukrainy wraz z Kijowem. Jednakże letnia kontrofensywa sowiecka z 1920 r. przedarła się przez polskie pozycje i oddziały bolszewickie wkroczyły w głąb kraju, siejąc strach, spustoszenie i pozostawiając za sobą pożogę. Ich wojska zbliżały się do Warszawy. Sowiecki dowódca Michaił Tuchaczewski wzywał do "wzniecenia ogólnoświatowego płomienia rewolucji przez trupa białej Polski". W portach zachodniej Europy dokerzy odmówili załadunku transportów broni dla Polski; podobne akcje podjęli też robotnicy w Niemczech i Czechosłowacji. Ta ostatnia nie zgodziła się na przemarsz wojsk węgierskich gotowych nas wesprzeć. Bolszewicy przygotowywali się już do przejęcia władzy po wkroczeniu do Warszawy. W Białymstoku powołano Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (odpowiednik PKWN z 1944 roku) na czele z Feliksem Dzierżyńskim, Julianem Marchlewskim, Feliksem Kohnem. "Naznaczeni zostali przez kogoś (...) w obcym kraju. (...) Dla poparcia swej władzy przeprowadzili na nasze pola, na nędzne miasteczka (...) obcą armię, masę złożoną z ludzi ciemnych, zgłodniałych, żądnych obłowienia się i sołdackiej rozpusty. W pierwszym dniu wolności, kiedyśmy po tak strasznie długiej niewoli ledwie głowy podnieśli, całą Moskwę na nas zwalili" - pisał Stefan Żeromski.
W coraz bardziej krytycznej sytuacji na początku lipca Sejm RP uchwalił utworzenie Rady Obrony Państwa. Jednocześnie rozpoczęto formowanie stutysięcznej Armii Ochotniczej, która była dowodzona przez gen. Józefa Hallera. To jej żołnierze - pełni patriotycznego zapału, wywodzący się ze wszystkich warstw społecznych i stanów - wpłynęli na podniesienie morale regularnego wojska od tygodni cofającego się przed bolszewikami. Wszędzie organizowano zbiórki pieniędzy i kosztowności na potrzeby wojska. Rada Naczelna Ligi Młodzieży Polskiej wzywała: "Wspomnijcie na młodzież Lwowa. Ona to przecież swym przykładem pociągnęła starszych. Poszli, walczyli i zwyciężali. Młodzieży, twoim dziś najwyższym obowiązkiem jest dać dobry przykład ofiarnego czynu obywatelskiego. Za tobą pójdą wszyscy...". Na warszawskich uczelniach zawieszono zajęcia, większość studentów zaciągnęła się do armii, podobnie młodzież starszych klas gimnazjalnych. Do różnych formacji pomocniczych, straży przystępowali harcerze, rzemieślnicy, robotnicy, ziemianie... Na front podążały dziesiątki tysięcy ochotników...
"Potop mordów, nienawiści, bezczeszczenia Krzyża..."
Z każdym dniem sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Na początku lipca polscy biskupi wysłali list do Ojca Świętego Benedykta XV. "Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, bezczeszczenia Krzyża. Ojcze Święty, w tej ciężkiej chwili prosimy Cię, módl się za Ojczyznę naszą...". Jednocześnie apelowali do episkopatów świata. "Polska w pochodzie bolszewizmu na świat jest już ostatnią dla niego barierą. A gdyby się ta załamała, rozleje się on po świecie falami zniszczenia. I jakżeż straszliwa jest ta fala, która dziś światu zagraża. Bo bolszewizm jest ostatnim wykwitem wszelkich zasad negacji, chowanych przez całe stulecia, które godziły w rodzinę, w wychowanie, w ustrój socjalny, w religię. (...) Zwracamy się przeto, bracia nasi, z prośbą o ratunek; nie o pieniądze was prosim, nie o amunicję, nie o wojskowe zastępy. (...) Prosim was dzisiaj o szturm modłów do Boga za Polskę".
27 lipca 1920 r. biskupi zebrali się na Jasnej Górze, oddając Polskę w opiekę Najświętszemu Sercu Jezusa i ponownie obierając Matkę Bożą Królową Polski. W kościołach odczytano odezwę Episkopatu odwołującą się do obrony Jasnej Góry: "W najcięższej chwili rozbicia narodowego wystarczyła garstka jedna, ożywiona wielką wiarą i wielką miłością, ażeby zabłąkanych nawrócić. Z garstki obrońców Częstochowy spłynął wówczas na całą Polskę duch pokrzepienia i duch odrodzenia. I garstka stanęła za wielkie armie i pułki. Zwyciężyła i naród zbawiła". Ojciec Święty Benedykt XV pisał: "Obecnie wszakże chodzi o rzeczy o wiele poważniejsze, obecnie jest to niebezpieczeństwo nie tylko dla istnienia narodowej Polski, ale miłość dla Europy całej każe nam pragnąć połączenia się z nami wszystkich wiernych w błaganiu Najwyższego, aby za orędownictwem Najświętszej Dziewicy Opiekunki Polski zechciał oszczędzić Narodowi Polskiemu tej ostatecznej klęski oraz by raczył odwrócić tę nową plagę wycieńczonej przez upływ krwi Europie". Kościoły wypełniły się wiernymi, a przez Warszawę przeszły kilkudziesięciotysięczne procesje do placu Zamkowego z wystawionymi relikwiami, wtedy jeszcze błogosławionych, Andrzeja Boboli i Władysława z Gielniowa.
100 milionów uratowanych przed jarzmem Moskwy
15 sierpnia 1920 r. wojska polskie pod Radzyminem i Ossowem, gdzie poległ ks. Ignacy Skorupko, odparły trwający kilka dni frontalny atak bolszewików na Warszawę. Jednocześnie znad Wieprza ruszyło decydujące uderzenie na tyły wojsk bolszewickich oblegających stolicę, które zostały zmuszone do odwrotu. Brytyjski lord Edgar Vincent d'Abernon nazwał odparcie bolszewików pod Warszawą "osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata" i dodawał: "W wielu sytuacjach historycznych Polska była przedmurzem Europy przeciw inwazji azjatyckiej. W żadnym atoli momencie zasługi, położone przez Polskę, nie były większe, w żadnym momencie niebezpieczeństwo nie było groźniejsze".
Niepodległość Polski została uratowana, jednakże kończący wojnę pokój w Rydze nie odpowiadał wielkości odniesionych wcześniej zwycięstw - chodzi tu m.in. o zgodę na niekorzystny przebieg wschodniej granicy i pozostawienie poza nią ok. 1,5 mln rodaków i ludności znad Berezyny i Dniepru ciążącej ku Polsce. Tym samym zwycięstwo pod Warszawą, przypieczętowane następnie triumfem nad Niemnem, nie zostało w pełni wykorzystane. Nie umniejsza to jednak znaczenia bitwy pod Warszawą. Jak oceniał historyk Władysław Pobóg-Malinowski: "Piłsudski przez odniesione zwycięstwo uratował nie tylko Polskę przed czerwoną niewolą. Wspaniałym akordem zamykającym stuletni okres walk polskich o wolność i niepodległość - zwycięstwo to utrwalało wolność i niepodległość wszystkich sąsiadów Polski, zwłaszcza krajów bałtyckich, stawało się też zasadniczym wiązadłem dla gmachu całej środkowo-wschodniej Europy i na ćwierć wieku przed Jałtą roku 1945 ratowała co najmniej 100 milionów Europejczyków przed czerwonym jarzmem Moskwy".
Sowieci pamiętali o swej klęsce. Jakże wielu spośród zgładzonych wiosną 1940 r. ponad 21 tysięcy polskich oficerów miało w swych życiorysach kartę walki z bolszewikami w 1920 roku. To ich dosięgły kule enkawudzistów nad dołami śmierci i w więziennych piwnicach. Zdążyli jeszcze wychować kolejne pokolenie ku dojrzałości i świadomości, że "bez wysiłków i poświęceń nigdy nie dokonano niczego wielkiego"...
Jarosław Szarek
Autor jest historykiem, publicystą, pracownikiem Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej, Oddział w Krakowie.
Nasz Dziennik 2010.08.15
Autor: wa