Byle nie zadawać pytań
Treść
Z posłem Zbigniewem Girzyńskim (PiS) rozmawia Wojciech Wybranowski Wniosek o odwołanie ministra Jacka Rostowskiego był pierwszym złożonym w tej kadencji, chociaż wcześniej PiS deklarowało, że będzie dążyło do odwołania innych członków rządu: Zbigniewa Ćwiąkalskiego, Katarzyny Hall... - To, co nas poruszyło, to rosnące ceny paliw. Zaproponowaliśmy Ministerstwu Finansów obniżkę akcyzy, co mogłoby spowodować obniżkę cen paliw, a to z kolei odbiłoby się pozytywnie na wysokości cen wszystkich pozostałych artykułów, których wzrost jest ewidentnie związany ze wzrostem cen paliw. Niestety, ministerstwo nie zgodziło się na obniżkę akcyzy, w związku z tym mamy nadal rosnące ceny, zdecydowanie szybciej niż zarobki. Jedyną możliwością politycznej demonstracji naszego stanowiska było w takiej sytuacji złożenie wniosku o wotum nieufności wobec ministra Rostowskiego. Skok cen paliw spowodowany jest różnego rodzaju mechanizmami rynkowymi, nie odpowiada za to rząd... - Tak, ale rząd ma sposób na obniżenie cen. Ma dwie możliwości: może wpływać na koncerny paliwowe, które w ogromnej większości są kontrolowane przez Skarb Państwa, mam tu na myśli zarówno Orlen, jak i Lotos, oraz sposób drugi, czyli właśnie obniżka akcyzy. Obniżenie akcyzy spowodowałoby także, że obciążenia fiskalne będące w znacznej części ceną paliw doprowadziłyby do tego, że i cena paliw poszłaby w dół. Niestety, rząd w tej materii nie ustąpił. PiS domagało się więc czysto socjalistycznego interwencjonizmu. - No tak. Ale to jest interwencjonizm - po pierwsze - w sytuacji nadzwyczajnej, po drugie - to państwo zawsze ma mechanizmy polegające na ustalaniu wysokości podatków. Platforma Obywatelska zawsze szczyciła się tym, że ma liberalny program zmierzający do likwidacji obciążeń fiskalnych. Tak chętnie pod tymi właśnie hasłami zlikwidowano abonament radiowo-telewizyjny dla emerytów i rencistów. Chodziło wówczas o bardzo niewielkie kwoty i zarazem kwoty bardzo potrzebne publicznym mediom. Teraz Platforma miała możliwość pomóc wszystkim w Polsce, przecież każdy cierpi z powodu rosnących cen produktów zależnych od cen paliw w sposób bezpośredni lub pośredni, i tego nie zrobiła. Ale to socjaliści uważają, że rynek i ceny powinny być regulowane przez państwo. Chcieliście więc dymisji Rostowskiego, bo nie zgodził się na socjalistyczny interwencjonizm? - To nie jest socjalistyczny interwencjonizm, jak pan był uprzejmy to określić. Socjalizm byłby wtedy, gdyby państwo regulowało w sposób arbitralny wysokość cen paliw, ustalając na przykład ceny minimalne czy maksymalne. My do tego nie namawialiśmy, zachęcamy jedynie rząd, by poprzez zmniejszenie obciążeń fiskalnych wpłynął na zatrzymanie wzrostu cen. To nie interwencjonizm, ale zachęcanie rządu, tak na dobrą sprawę, do liberalizowania fiskalnej polityki państwa. Jaki charakter, poza polityczną deklaracją, miał wniosek PiS? Będąc opozycją i to - powiedzmy sobie szczerze - opozycją bardzo mało skuteczną, PiS nie ma możliwości reagowania w tej sprawie. - Opozycja ma rzeczywiście niewiele możliwości demonstrowania swojego niezadowolenia w stosunku do polityki rządu, jednym z elementów takiej manifestacji swoich przekonań, niezadowolenia tym, co robi rząd, jest prawo do zgłoszenia wniosku o wotum nieufności w stosunku do tego czy innego ministra. My po raz pierwszy w tej kadencji taki wniosek złożyliśmy. Biorąc pod uwagę to, co wyprawiała w wielu sprawach Platforma Obywatelska, to i tak reagujemy bardzo powściągliwie. Po piątkowych wydarzeniach na sali plenarnej kolejny, po wniosku o wotum nieufności wobec Rostowskiego, będzie wniosek o odwołanie marszałka Komorowskiego? - Zobaczymy. Jeżeli chodzi o rząd, to minister Ewa Kopacz jest taką najbardziej kontrowersyjną osobą i raczej bym przypuszczał, że - tak jak już pisaliście w "Naszym Dzienniku" - to właśnie jej dotyczyć będzie ewentualny kolejny wniosek o wotum nieufności. Taki wniosek zapowiadała pani poseł Jolanta Szczypińska, przewodniczący klubu PiS Przemysław Gosiewski od tej zapowiedzi dość wyraźnie się odciął... - Pożyjemy, zobaczymy. Nie jestem osobą, która podejmuje decyzje w takich sprawach. Mogę jedynie wyrazić swoją opinię, a jest ona taka, że to właśnie pani minister Ewy Kopacz powinien dotyczyć kolejny wniosek o wotum nieufności. Wróćmy do marszałka Komorowskiego. Zbulwersowany Jarosław Kaczyński mówił, że PiS będzie wyciągało odpowiednie wnioski w stosunku do działań marszałka. - W tym zakresie musimy jeszcze trochę poczekać, bo moment ku temu jeszcze nie jest właściwy i odpowiedni. Na pewno dzisiaj z rządu powinien odejść minister finansów, powinien w pewnej perspektywie czasowej pojawić się wniosek o odwołanie minister Ewy Kopacz, a marszałek Komorowski... Cóż, myślę, że uczciwie zapracuje sobie również na złożenie takiego wniosku. Bronisław Komorowski dość skutecznie uniemożliwił wczoraj posłom zadawanie pytań w sprawie prywatyzacji i opinii publicznej wysłuchanie odpowiedzi, dzień wcześniej Platforma zablokowała wniosek o publiczne wyjaśnienie przez premiera powodów działań ABW wobec dziennikarzy. Posłowie PiS żartują, że to już nie demokracja, a tuskolitaryzm... - Rzeczywiście, ów tuskolitaryzm to sytuacja niespotykana w Polsce po 1989 roku. Dochodzi do łamania podstawowych praw opozycji. Nigdy wcześniej - bez względu na to, czy Sejmem kierowali politycy SLD, czy PiS - nie doszło do takiej sytuacji, w której posłom uniemożliwiono zadawanie pytań w trakcie debaty w drugim czytaniu, jak to miało miejsce w czwartek, czy też w trzecim czytaniu, a więc przed podjęciem ostatecznej decyzji. To, co robi pan marszałek Komorowski, przypomina najbardziej smutny okres PRL. Jedynym sposobem, by temu się przeciwstawić, była nasza polityczna demonstracja polegająca na wyjściu z sali. Tak się zdarzyło w tej kadencji po raz pierwszy. Muszę powiedzieć, że jestem oburzony faktem, iż marszałek, który powinien stać na straży praw wszystkich posłów, dokonuje selekcji osób, które mogą zadawać pytania. Doprowadził do sytuacji, w której na sali obrad mamy rządzącą koalicję PO - PSL i taką niewielką, koncesjonowaną opozycję w postaci Lewicy oraz tych, którzy jeszcze mogą siedzieć na sali, byle nie zadawali pytań, a i tak godzi się na ich obecność tylko do chwili, w której dojdzie do wniosku, że trzeba opozycję wyrzucić przez straż marszałkowską. Ale to PiS wielokrotnie w Sejmie Platforma zarzucała łamanie demokracji. - Gdyby taki sposób procedowania, jaki zaprezentował w piątek pan marszałek Bronisław Komorowski, charakteryzował np. marszałka Ludwika Dorna w poprzedniej kadencji, to myślę, że Platforma wytoczyłaby największe polityczne działa i leżała plackiem w Strasburgu, wołając o pomoc instytucji europejskich i zaklinając, że doszło do łamania podstawowych zasad demokracji. Dzisiaj te zasady są łamane przez Platformę na zimno, z premedytacją, to niedopuszczalne. Znane są już nieoficjalne wyniki referendum w Irlandii, wygląda na to, że wygrali przeciwnicy traktatu lizbońskiego. - Bardzo mnie cieszą te wyniki. Starałem się być powściągliwy przed tym referendum, żeby nie wywierać presji i nacisku, nawet takiego drobnego, na Irlandczyków, ponieważ była to ich suwerenna decyzja. Niemniej jednak teraz, kiedy już jesteśmy po tym głosowaniu, mogę z olbrzymią satysfakcją powiedzieć, że jeśli wyniki się potwierdzą i rzeczywiście okaże się, iż traktat został odrzucony, to Irlandczycy umożliwili UE refleksję na tym, jak struktura UE powinna wyglądać. Europie potrzebny jest nowy traktat, ale nie traktat zły, a traktat lizboński był traktatem złym. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-06-14
Autor: wa