Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Doktorat dla Bernarda Ładysza

Treść

6 maja br. o godzinie 12.00 w Sali Koncertowej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie odbędzie się uroczystość nadania tytułu doktora honoris causa Bernardowi Ładyszowi, światowej sławy śpiewakowi operowemu. - To wielkie odznaczenie, nie spodziewałem się go, jestem tylko śpiewakiem - mówi skromnie artysta. Życiorys Bernarda Ładysza jest szalenie bogaty. Artysta urodził się w 1922 roku w Wilnie. W czasie II wojny światowej był członkiem Armii Krajowej i brał udział w akcji "Burza" na Wileńszczyźnie, dzieląc później z innymi zesłanie syberyjskie. Naukę śpiewu rozpoczął jeszcze w rodzinnym mieście, a kontynuował ją później w latach 1946-1948 na studiach wokalnych w Wyższej Szkole Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. W stolicy związał się z Zespołem Artystycznym Wojska Polskiego, a od 1950 roku z Operą Warszawską i Teatrem Wielkim. Przełomem w jego karierze okazał się rok 1956, kiedy zwyciężył w konkursie śpiewaczym w Vercelli, gdzie zdobył najwyższą nagrodę. W tym samym roku dostał angaż do Teatro Massimo w Palermo. Wkrótce urzeczony jego głosem znany dyrygent Tullio Serafin zaprosił Bernarda Ładysza do nagrania płytowego "Łucji z Lammermooru", gdzie wystąpił jako jedyny polski śpiewak przy boku legendarnej Marii Callas. - To jest świat, który już nie istnieje. Takich śpiewaczek jak Maria Callas raczej już nie będzie. Będą śpiewać podobnie, ale trudno będzie o taką wrażliwość, jaką miała ta artystka. Taki talent zdarza się raz na wiele milionów ludzi. Ona wchodziła na scenę i nic nie robiła, stała tylko przy fortepianie, otwierała usta i była cisza na sali, bo weszła osobowość. Otwierała usta i "lało się" z nich to, co powinniśmy usłyszeć. To była wielka muzyka. Wielka pani i wielka dama - wspomina Bernard Ładysz. Od tego czasu artysta zaczął koncertować na całym świecie, odnosząc zawsze wspaniałe sukcesy. Grał wielkie role operowe, zdumiewając wszystkich wspaniałym głosem o wyjątkowo rozległej skali. Szybko zasłynął jako jeden z najlepszych basów świata. Występował m.in. w "Eugeniuszu Onieginie", "Strasznym dworze", "Halce", "Fauście", "Cyruliku sewilskim", "Don Giovannim", "Nieszporach sycylijskich" czy "Borysie Godunowie". Grał również w filmach, m.in. w "Lalce", "Znachorze", "Ziemi Obiecanej", "Ogniem i mieczem". Krytycy muzyczni zgodnie podkreślali zawsze, że oprócz wielkiego talentu scenicznego i niezwykłych umiejętności wokalnych posiada łatwość wcielania się w różne grane przez siebie postaci. Na pytanie, w czym tkwi sekret jego znakomitych występów, odpowiedział: - Trzeba być, po pierwsze, uczciwym człowiekiem i mieć czyste sumienie. Jeśli wychodzi pan na scenę i śpiewa, wyraża jakieś swoje uczucia. Serce artysty musi więc być czułe. Artysta musi mieć dobry smak, poza tym ważne są wzrok, słuch, dotyk. To wszystko trzeba wnieść na scenę. Piotr Czartoryski-Sziler "Nasz Dziennik" 2008-04-25

Autor: wa