Dość przecieków!
Treść
Posłowie opozycji zasiadający w komisji śledczej ds. nacisków na służby specjalne, organa wymiaru sprawiedliwości i policję protestują przeciwko "esbeckim metodom prowadzenia prac komisji". Ich zdaniem, sytuacja, w której prokuratorzy w trybie jawnym zeznają o tym, że nie było nacisków i później z tajnego przesłuchania za pośrednictwem mediów przekazywane są kłamliwe przecieki po to, "aby wywołać niesłychaną grozę i uzasadniać kłamliwą tezę rządzącej większości o nieprawidłowościach za czasów rządów PiS". Dlatego chcą pełnej jawności prac komisji albo pełnego przestrzegania prawa o ochronie tajności obrad. - Komisje śledcze mają sens tylko wtedy, kiedy pod okiem opinii publicznej można śledzić i dochodzić prawdy. Tymczasem większość sejmowa, która ma także większość w tej komisji, podjęła esbeckie metody procedowania - mówił podczas przerwy w pracach komisji Jacek Kurski. - Polegają one na tym - kontynuował - żeby uniemożliwić wyświetlenia jakichkolwiek faktów i prawdy w posiedzeniach jawnych, które może oglądać cała Polska i odsyłać prokuratorów, świadków tej komisji do wyświetlania tejże prawdy na tzw. posiedzeniach niejawnych. Tymczasem, jak przekonywał Kurski, z tych niejawnych przesłuchań dokonywane są przecieki do prasy, co ma potwierdzać kłamliwą tezę obecnie rządzącej większości o nieprawidłowościach za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Reakcja posłów PiS jest związana z wczorajszą publikacją "Rzeczpospolitej", w której rzekomo zawarto treść zeznań świadków składanych w trybie niejawnym. Zdaniem parlamentarzystów, kontrolowane przecieki "stwarzają możliwość skrajnej manipulacji, robienia ludziom wody z mózgu". Dlatego posłowie w związku z publikacją chcieli, aby szef komisji Andrzej Czuma złożył doniesienie do prokuratury. Dyskusja na ten temat przeniosła się na posiedzenie komisji i - jak można się było tego spodziewać - była bardzo burzliwa. Temperatura obrad znacznie podniosła się po tym, jak poseł Kurski wskazał, kto mógł być źródłem przecieku - miał na myśli posła Platformy Obywatelskiej Sebastiana Karpiniuka. - Co to znaczy esbecka metoda? - pytał Czuma posła Kurskiego. - Esbecka to znaczy wykorzystująca metody nielegalne, bezprawne i kłamliwe. Esbecja oddziaływała na środowisko poprzez intrygi, dezinformację i kłamstwa - odpowiadał Kurski. - Które według pana informacje są nielegalne? - pytał Czuma w oparciu o artykuł. - Wszystkie, bo pochodzą z niejawnego posiedzenia - kontynuował Kurski. - Dlaczego nie złożył pan doniesienia do prokuratury? - dopytywał przewodniczący. - Bo to jest pana psim obowiązkiem. Pan reprezentuje nas na zewnątrz, pan jest przewodniczacym i panu chcę dać szansę - odparował poseł PiS. - Pańskim psim obowiązkiem jest znać prawo. Prawo mówi, że pan powziąwszy wiadomość o przestępstwie ma pojść na policę i powiadomić. A nie uciekać do wujka przewodniczącego, który ma za pana biec na policję - odcinał się Czuma. Ostatecznie przewodniczący komisji śledczej wyraził zdanie, że według niego, nie naruszono prawa, a artykuł nie jest kłamliwy i nic nie będzie w tej sprawie robił. Wcześniej jednak nie brakowało też aluzji ze strony przewodniczącego Czumy o tym, że po tajnym przesłuchaniu posłowie PiS mogą mieć nietęgie miny. Co nawet przez współkoalicjanta z PSL, wiceprzewodniczącego komisji Mieczysława Łuczaka, zostało skomentowane słowami: "To, co usłyszeliśmy na posiedzeniu niejawnym, pozostaje tajemnicą, więc nie stwarzajmy wrażenia, że wydarzyło się coś, co ma wpływ na zachowania nasze jako członków komisji". Wcześniej podczas przesłuchania prokuratora Radosława Wasilewskiego i Ryszarda Pęgala posłowie niewiele się dowiedzieli. Obaj prokuratorzy często powoływali się na obowiązującą ich tajemnicę służbową i zapowiedzieli, że o interesujących komisję szczegółach opowiedzą na tajnym posiedzeniu. Na pytanie wprost o naciski pierwszy ze świadków, prokurator Wasilewski, powiedział, że ich nie było, natomiast prokurator Pęgal odmówił udzielenia odpowiedzi na to pytanie w trybie jawnym. Posłowie opzycji podważali wiarygodność prokuratora Wasilewskiego, który potwierdził, że od początku prowadził, a ostatnio umorzył śledztwo przeciwko dr. Mirosławowi G. w wątku medycznym - dotyczącym błędu w sztuce i zabójstwa pacjenta, oraz że nadzorował śledztwo w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika - ale tylko na etapie, gdy chodziło o uprowadzenie - a już nie o jego zabójstwo. Większość pytań zadawanych przez posła Mularyczka uchylał przewodniczący Czuma, uznając je za niezwiązane z przedmiotem prac komisji. Na pytania posłów pozostawione bez odpowiedzi, dziś w trybie niejawnym odpowiedzą prokuratorzy - Wasilewski i Pęgal. Posłów poróżniła też sprawa asystenta Jacka Kurskiego - Piotra Bączka, któremu szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego ppłk Janusz Nosek zawiesił uprawnienia dostępu do informacji niejawnych. - To w nowym świetle stawia wejście ABW do domu Piotra Bączka - ocenił Kurski, mówiąc, że chodziło właśnie o pretekst, aby Bączkowi odebrać certyfikat. - Przypisywanie formacji politycznej prześladowania pana Bączka jest śmieszne - odpowiedział mu Czuma. Zaproponował posłowi PiS odwołanie się od tej decyzji lub znalezienie "mniej problemowego kandydata". Po czym postawił wniosek, by "komisja więcej nie zajmowała się sprawą pana Bączka" i bez dyskusji, żądanej przez PiS, wniosek przegłosowano. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik 2008-06-06
Autor: wa