Dyskusji nie było. I nie będzie
Treść
Z posłem Jarosławem Urbaniakiem (PO), sprawozdawcą Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, rozmawia Wojciech Wybranowski Po wysłuchaniu zarzutów posła Ziobry co do zgodności z przepisami prawa wniosku prokuratury o uchylenie mu immunitetu nie żałuje Pan, że na sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich nie doszło do merytorycznej dyskusji? - Ależ dyskusja była. 23 lipca, kiedy pan marszałek Putra wyprowadził posłów PiS z posiedzenia komisji, debata się odbyła. Poza tym trudno nie zauważyć, że od początku lipca dyskusja na temat zarzutów wobec posła Ziobry, nie tylko w Sejmie, ale przede wszystkim na łamach mediów, się odbywa. Niedosytu nie czuję. Ja dzisiaj występuję również w sprawie trzech ustaw o rynkach kapitałowych i na ten temat nikt z mediów ze mną nie rozmawia. A to, myślę, jest dużo ważniejsze niż wystąpienie Zbigniewa Ziobry czy jego immunitet. I tu czuję niedosyt. Ale Pana wystąpienie jako sprawozdawcy komisji regulaminowej w sprawie uchylenia immunitetu Ziobrze również nie było stricte merytoryczne. Raczej przypominało wystąpienie w imieniu klubu PO niż referowanie stanowiska komisji... - Pan marszałek Szmajdziński nie pozwolił mi powiedzieć wszystkiego, co chciałem. Odnosi się czasem po tej debacie takie wrażenie, że komisja regulaminowa i Sejm wydają wyrok na posła Ziobrę. I to nie dotyczy tylko tego przypadku, tak się regularnie dzieje przy uchylaniu immunitetów. Komisja regulaminowa i Sejm zezwalają tylko na to, by prokurator mógł postawić zarzuty, a niezawisły sąd rozstrzygnął. Ziobro bardzo długo mówił, cytując paragrafy, komentarze. Powiem tak: od tego, by ważyć argumenty przy okazji paragrafów kodeksu karnego, jest niezawisły sąd. Tam są dobrze wykształceni prawnicy, którzy to rozstrzygną. Natomiast komisja po prostu uznała, że przypadek pana Ziobry powinien zostać przez sąd rozstrzygnięty. Mówił Pan w swoim wystąpieniu w sprawie immunitetu Zbigniewa Ziobry: "Nie będzie już równych i równiejszych". Pamięta Pan, jak zachowała się Platforma Obywatelska w trakcie głosowania w poprzedniej kadencji nad wnioskiem o uchylenie immunitetu wiceszefowi PO Waldy'emu Dzikowskiemu? - Nie będzie równych i równiejszych, cytowałem Konstytucję Rzeczypospolitej i to dotyczy tego, czy można unikać odpowiedzialności. Zgodnie z Konstytucją immunitet służy temu, by nie przeszkadzać parlamentarzyście w wykonywaniu jego funkcji zarzutami, które są niewłaściwe. W przypadku posła Dzikowskiego Sejm zaopiniował to tak a nie inaczej, nie decydując się na uchylenie. W przypadku pana Ziobry mamy do czynienia ze sprawą co najmniej dziwną; udostępnianiem człowiekowi materiałów ze śledztwa, który nie pełnił wówczas żadnych funkcji publicznych, czyli Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jarosław Kaczyński był członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. - Został powołany przez swojego brata, prezydenta, kilka dni wcześniej. Natomiast Rada Bezpieczeństwa Narodowego nie miała posiedzenia między jednym faktem a drugim i co więcej - nie zajmowała się tą sprawą. Warte podkreślenia jest również to, że poseł Ziobro mówił, iż sprawa w jego ocenie była tak ważna, że skierował się do osoby, która według niego mogła pomóc w jej rozwikłaniu. Dla mnie taką osobą mógł być prezydent, który przecież był bliski PiS. Udostępniono więc politykowi akta, co nasuwa podejrzenia, że tajne zeznania mogły być wykorzystane w walce politycznej. W tych zeznaniach pojawiają się nazwiska polityków SLD, natomiast w innych zeznaniach pojawiają się dane innych polityków, prasa sugerowała, że związanych z Prawem i Sprawiedliwością. I później następują takie fakty: prokurator Miłoszewski zeznaje, że po tym spotkaniu miał nadzieję, iż sprawa ruszy z kopyta, tymczasem zostaje rozwiązana grupa, która zajmowała się mafią paliwową. Miłoszewski został od sprawy odsunięty, prokurator Wełna, który był jego najbliższym współpracownikiem, został odsunięty. Śledztwo skierowano do wielu prokuratur w całym kraju. To, co pan poseł Ziobro powiedział, że powołano dodatkowe grupy w ministerstwach, urzędach, to moim zdaniem zarzut. Każdy, kto zna historię związaną z mafią i aferami, wie, że ogranicza się liczbę osób zajmujących się danym tematem, a nie rozszerza. Anglicy mają takie świetne powiedzenie, że tajemnica wśród trzech dżentelmenów jest do utrzymania tylko wtedy, gdy dwóch z nich jest martwych. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-09-04
Autor: wa