Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Grzesiu, załatw Donalda

Treść

Jeszcze nieco ponad cztery miesiące pozostaje do maja, kiedy premier Donald Tusk ma ogłosić swoją decyzję w sprawie startu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. W konsekwencji będzie musiał wypuścić z rąk część władzy w partii, a być może i w rządzie. Jeśli zostanie prezydentem, odda przywództwo w Platformie. W szeregach PO odczuwa się tymczasowość obecnej sytuacji i nerwowo oczekuje na to, co będzie po Tusku. Zwłaszcza że wszelkie działania premiera podporządkowane są teraz jednemu celowi: wyborom prezydenckim. W wyniku tego zaniedbuje on swoją partię. Niecierpliwi, w oczekiwaniu na łupy po Donaldzie Tusku, chcieliby więc, aby wybory prezydenckie odbyły się jak najszybciej, by móc pozbyć się obecnego szefa choćby dzisiaj.

Dla najbliższych współpracowników Donalda Tuska to, że premier rusza ponownie do boju o fotel w Pałacu Prezydenckim, było wiadome już cztery lata temu, gdy przegrał wybory z Lechem Kaczyńskim. Niepokój wzbudziły dopiero doniesienia sprzed paru miesięcy, że może jednak "szef" nie wystartuje, lecz wystawi kogoś innego, sam pozostając w cieniu i pociągając później za wszystkie sznurki. Ostatnio jednak, po aferze hazardowej, premier Donald Tusk okopał się w swojej kancelarii, udając przed opinią publiczną, że nie obchodzi go bieżąca walka polityczna w Sejmie i że jest ponad wszelkimi potyczkami z opozycją. Do parlamentu wysłał natomiast jedynie swoich "szpiegów", by w jego imieniu pilnowali spraw w klubie PO. To wszystko wskazuje, że decyzja już zapadła: premier postanowił podnieść rękawicę, aby spróbować być prezydentem nie tylko z plakatu.
Walkę "buldogów pod dywanem" w Platformie Obywatelskiej o to, kto będzie rządził po Tusku w Platformie i kancelarii premiera, obserwujemy już od miesięcy. Na dużo liczył były szef klubu Platformy Zbigniew Chlebowski, któremu jednak czkawką będą odbijać się interesy robione na cmentarzu. W grze cały czas pozostają natomiast były wicepremier, a obecnie szef klubu Platformy Grzegorz Schetyna, jak również marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Swoje ambicje ujawnia teraz także Janusz Palikot. Ten jednak bardzo starannie pracował na wizerunek błazna i ciężko będzie mu go zmienić, by móc być odbieranym poważnie. Szyki wszystkim może popsuć natomiast Jan Krzysztof Bielecki, a właściwie sam Donald Tusk, który Bieleckiego ściągnął z Banku Pekao. Były premier i działacz Kongresu Liberalno-Demokratycznego mógłby bowiem ponownie, dzięki rekomendacji Tuska, zająć fotel premiera.
Obecnego premiera, którego działania w kwestii kierowania rządem i partią podporządkowane są wyłącznie wyborom prezydenckim, chętnie pozbyliby się teraz również nie tylko czołowi działacze Platformy, ale i przeczołgiwani często przez Donalda Tuska koalicjanci z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nic więc dziwnego, że zaczynają spiskować po kątach wspólnie z zainteresowanymi politykami PO przeciw Tuskowi. Oko do Grzegorza Schetyny, ostro doświadczanego ostatnio przez Donalda Tuska, puścił Eugeniusz Kłopotek. Poseł PSL przyzwyczaił nas już do tego, że głośno mówi to, co inni ludowcy tylko sobie skrycie myślą. - Grzesiu, jesteśmy za tobą, ale musisz załatwić Donalda - wypalił Kłopotek podczas imprezy imieninowej, którą w ubiegłym tygodniu zorganizowała jego partyjna koleżanka, wicemarszałek Sejmu Ewa Kierzkowska. Ludowcy, oczywiście "nie za darmo", są za Schetyną. Cały czas duże ambicje polityczne ma bowiem Waldemar Pawlak. Szef ludowców chętnie po raz trzeci zostałby premierem. A po tym, jak na stronników Schetyny, a także na lojalnych wobec premiera Bronisława Komorowskiego i Janusza Palikota padł blady strach, gdy Donald Tusk z otwartymi rękoma przyjął Jana Krzysztofa Bieleckiego, który mógłby zagrozić ich politycznym ambicjom, wizja Pawlaka-premiera mogłaby być lepszą alternatywą niż premier Bielecki. Przez Bieleckiego Tusk-prezydent mógłby pociągać za sznurki w rządzie. Premier Pawlak natomiast już by sobie na to nie pozwolił, a dzięki temu swobodę działania mieliby uwolnieni od szefa Tuska politycy Platformy.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2009-12-23

Autor: wa