Im słabsza, tym lepsza
Treść
Platforma Obywatelska negocjuje z Sojuszem Lewicy Demokratycznej kształt nowej ustawy medialnej, ale na razie bez konkretów. Nie musi to być jednak dowód na porażkę i nieudolność Platformy, ale celowe działanie na przedłużanie zamieszania wokół ustawy i mediów publicznych, zwłaszcza Telewizji Polskiej. Sparaliżowana telewizja publiczna odda bowiem bez walki nie tylko znaczną część obecnego rynku medialnego, ale wypadnie też z gry w trakcie procesu przechodzenia stacji telewizyjnych na nadawanie cyfrowe. Zyska na tym prywatna konkurencja, przede wszystkim TVN i Polsat. Platforma Obywatelska zmienia strategię postępowania wobec publicznej radiofonii i telewizji. Skoro nie udało się odwołać prezesów Andrzeja Urbańskiego (TVP) i Krzysztofa Czabańskiego (PR), to Platforma chce utrzymać stan klinczu w mediach publicznych jak najdłużej. Lewica sprzeciwia się bowiem ostro osłabieniu radia i telewizji, chce, aby nadal były to znaczące firmy na rynku medialnym. Politycy SLD wiedzą bowiem o tym, że jeśli kiedykolwiek mają odzyskać choćby część dawnych wpływów w mediach, to tylko w publicznych, bo w prywatnych pozycja PO jest zbyt silna. Teraz więc Platformie najbardziej odpowiada stan pewnego zawieszenia. - Wiadomo, że zarząd telewizji musi rezygnować z wielu projektów, nie tylko z powodu braku pieniędzy, ale także z uwagi na resort skarbu, który będzie się starał wszelkimi sposobami blokować działania Urbańskiego - usłyszeliśmy od jednego z bliskich współpracowników prezesa TVP. - W tej sytuacji telewizja, zamiast się rozwijać, będzie tracić widzów i rynek - dodał nasz rozmówca. Taki paraliż spowoduje głównie to, że TVP wypadnie z rynku w momencie rozwoju technik cyfrowych. Nie od dziś wiadomo, że ta telewizja, która najszybciej przejdzie na naziemne nadawanie cyfrowe, uruchomi najwięcej kanałów tematycznych, wyprzedzi konkurencję. - Jeśli telewizja publiczna ten moment prześpi, straci bezpowrotnie swoje miejsce - obawia się osoba z kierownictwa Telewizji Polskiej. Kto na tym zyska? TVN i Polsat, które mają mocne wpływy w koalicji rządowej. Nikt w rządzie nie odważy się na otwarte preferowanie tych koncernów telewizyjnych, ale można podejmować inne działania, w stylu właśnie przedłużania kryzysu w telewizji publicznej, które będą im służyły. O tym, że taki scenariusz jest możliwy, świadczą wcześniejsze działania rządu. Minister Grad doprowadził do odwołania Adama Glapińskiego z funkcji prezesa Polkomtela, operatora sieci komórkowej Plus. Tym samym upadł praktycznie projekt współpracy TVP i Plusa w procesie budowy telewizji cyfrowej. Zaś TVN i Polsat pracują bez przeszkód nad tym projektem. Zdaniem ekspertów, cyfryzacja telewizji może oznaczać setki milionów złotych rocznie dodatkowych dochodów z reklam i innych usług. Dlatego można się spodziewać, że prace nad ustawą medialną potrwają jeszcze bardzo długo. Tym bardziej że co i raz zgłaszane są kolejne pomysły ustawy medialnej. Obok rządu i SLD pracuje nad takim projektem Stowarzyszenie Wolnego Słowa, a własną wersję ustawy przedstawią też organizacje twórców. Ten ostatni projekt ma mieć status inicjatywy obywatelskiej, co wymaga zebrania 100 tys. podpisów. W tej sytuacji posłowie będą mieli na pewno dużo pracy i minie sporo czasu, zanim uchwalą nowe prawo. W tym czasie pozycja TVP będzie słabnąć na rzecz telewizji komercyjnych. Obaw o los mediów publicznych nie krył wczoraj także prezydent Lech Kaczyński. Jego zdaniem, wszelkie działania, które prowadzą do osłabienia TVP i PR, "są w interesie mediów prywatnych". - Nie dziwię się mediom prywatnym, bo nie chcieliby mieć wtedy takiego konkurenta. Wpływów z reklam byłoby więcej i swoboda mówienia, co się tylko chce, byłaby jeszcze większa - stwierdził prezydent Kaczyński. Sprawa zmiany ustawy medialnej wydaje się jednym z priorytetów Platformy Obywatelskiej, ważniejszym nawet od rozwiązywania problemów gospodarczych. Utrzymanie przez Sejm weta prezydenta Lecha Kaczyńskiego dzięki głosom PiS i Lewicy było poważną prestiżową porażką Platformy Obywatelskiej. Dlatego rząd, a konkretnie minister kultury natychmiast rozpoczął prace nad nowym projektem. Z założeń do ustawy wynika m.in. plan ograniczenia działalności regionalnych stacji Polskiego Radia, ale najdotkliwsze ma być pozbawienie mediów publicznych znacznej części przychodów z reklam i likwidacja abonamentu. Tymczasem SLD proponuje swoją nowelizację, która sprowadza się głównie do zmiany zasad funkcjonowania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz rad nadzorczych publicznego radia i telewizji przez usunięcie z nich przedstawicieli Ministerstwa Skarbu. - Zależy nam na tym, aby poprawić funkcjonowanie mediów publicznych, bo są one potrzebne - deklarował Grzegorz Napieralski, przewodniczący SLD. Pojawiły się nawet nieoficjalne informacje, że PO jest gotowa poprzeć projekt SLD, aby w ten sposób dokonać tzw. małej nowelizacji ustawy medialnej. Można by wtedy odwołać zarządy TVP i PR i wprowadzić do nich reprezentantów koalicji PO - PSL i SLD. W zamian SLD miałby poprzeć nowy projekt ustawy przygotowywany w resorcie kultury, który miałby kompleksowo uregulować kwestie funkcjonowania mediów publicznych. Jednak Zbigniew Chlebowski, przewodniczący klubu parlamentarnego PO, nie pozostawił złudzeń, że PO zagłosowałaby za projektem SLD. - Nie ma możliwości, abyśmy go poparli - stwierdził Chlebowski. Taka deklaracja mogła wzbudzić zdziwienie, bo przecież wiadomo, że bez głosów partii Napieralskiego rząd nie zmieni nawet kropki w dotychczasowej ustawie medialnej i oczywiście ceną za pomoc SLD byłoby też oddanie Lewicy kilku ważnych stanowisk w TVP i PR. I SLD, i PO o tym wiedzą, dlaczego więc Chlebowski jest taki nieprzejednany? Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-10-02
Autor: wa