Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jaruzelski straszy teczkami?

Treść

Stan wojenny był "mniejszym złem" i "uratował Polskę przed wielowymiarową katastrofą" - tymi znanymi od lat sloganami bronił się gen. Wojciech Jaruzelski przed Sądem Okręgowym w Warszawie, gdzie toczy się proces przeciwko autorom stanu wojennego. Generał mówił, że nie można nie uwzględniać działań "Solidarności", które miały wpływ na wprowadzenie stanu wojennego, wyjaśniając, że 10-milionowa "Solidarność" nie była bynajmniej "hufcem aniołów". Trudno nie uznać tego ostatniego stwierdzenia za zawoalowaną sugestię, że oskarżony posiada wiedzę na temat czynów mogących obciążać liderów "Solidarności". I nie zawaha się jej wykorzystać. - Nie przyznaję się. Zarzuty są bezpodstawne - oświadczył przed sądem Jaruzelski podczas wyjaśnień - które w większości odczytał z kartki - składanych z przerwami przez cztery godziny. Ze względu na stan zdrowia, pozwalający mu na ograniczone czasowo występowanie w sądzie, musiał je przerwać i dokończy 6 października. - Akt oskarżenia koresponduje z politycznym stanowiskiem wyrażanym przez różne osoby i środowiska - zarzucał już na wstępie Jaruzelski. Cytował przy tym Jarosława Kaczyńskiego mówiącego o "zdrajcach" i "kuli w łeb" dla generała. Przytaczając słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który powiedział, że cieszy się, iż dożył postawienia zarzutów autorom stanu wojennego, Jaruzelski powiedział, że także jest zadowolony, ponieważ ufa, iż sąd sprawiedliwie rozpatrzy te zarzuty. Generał skarżył się, że zarzucono mu zbrodnię komunistyczną, "co zaostrza efekt propagandowy", a w akcie oskarżenia nie ma mowy o uwarunkowaniach, jakie spowodowały wprowadzenie stanu wojennego. Jaruzelski powtórzył, że stan wojenny był "mniejszym złem" i "uratował Polskę przed wielowymiarową katastrofą", a on sam działał w stanie wyższej konieczności. - Nie pozuję na uciśnioną niewinność, nie mówię, że byłem inny, niż byłem - zaznaczał jednak były prezydent. Podkreślił, że wielokrotnie powtarzał słowa: "żałuję, ubolewam, przepraszam", w odniesieniu "do tych faktów, które niosły za sobą krzywdę, ból". - Nie oznacza to uznania winy w rozumieniu aktu oskarżenia - zastrzega zaraz. W trackie wyjaśnień Jaruzelski wielokrotnie powoływał się na korzystne dla niego ustalenia sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej i umorzenie postępowania przeciwko autorom stanu wojennego w 1996 r. podczas rządów postkomunistów. Według niego, IPN zdezawuował ustalenia tej komisji. Powiedział, że zebrane przez nią materiały były obszerniejsze od aktu oskarżenia, który bierze pod uwagę działania "Solidarności" z 1981 roku. Jaruzelski wskazywał, że nie można pominąć opisu tych działań "Solidarności", które miały wpływ na wprowadzenie stanu wojennego. - Chodzi mi o szersze spojrzenie, o obraz pogłębiony i obiektywny - wyjaśniał. Dodał, że podziela doniosłą rolę "Solidarności" i Lecha Wałęsy, ale w 1981 roku nie była ona "10-milionowym hufcem aniołów". Szyderstwa z IPN Jaruzelski zapewniał, że w czasie stanu wojennego "wojsko nigdy nie użyło broni". Zaprzeczył, że stan wojenny spowodował ok. 100 ofiar śmiertelnych, przyznając się jedynie do 12 ofiar śmiertelnych i jednego milicjanta. Skwapliwie przytoczył wyniki obecnych sondaży wskazujących, że większość społeczeństwa uważa wprowadzenie stanu wojennego za uzasadnione. Kontynuując wyjaśnienia, Jaruzelski "rozprawiał" się z aktem oskarżenia, oceniając, że nie dostarcza on dowodów na istnienie zorganizowanego związku przestępczego, ponadto wykazuje wiele błędów i nieścisłości. Powiedział, że wydanie przez Radę Państwa PRL dekretów o stanie wojennym podczas sesji Sejmu było jedynie "uchybieniem konstytucyjnym", a nie przestępstwem. Podkreślił, że Rada Państwa działała w stanie wyższej konieczności, a zarzut o jej podżeganiu jest bezpodstawny. Wskazywał, że dekrety Rady Państwa zatwierdził potem Sejm. - Czy IPN nie czyni wszystkich posłów głosujących za zatwierdzeniem stanu wojennego odpowiedzialnymi za zaakceptowanie zbrodni komunistycznej? - ironizował. Zaprzeczył także zarzutom, że władze planowały likwidację "Solidarności" już od 1980 roku. Prokurator IPN Piotr Piątek, odnosząc się do zarzutów o polityczny wymiar aktu oskarżenia, powiedział, że Jaruzelski może złożyć wniosek o jego wyłączenie. Pytany przez dziennikarzy, jak ocenia stwierdzenia byłego I sekretarza PZPR o uchybieniach w akcie oskarżenia, stwierdził, że podczas wyjaśnień oskarżony może mówić, co chce. Na Jaruzelskim ciążą zarzuty kierowania "związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw", co jest zagrożone 10 latami więzienia, oraz podżegania Rady Państwa do przekroczenia uprawnień przez uchwalenie dekretów o stanie wojennym niezgodnie z ówczesną Konstytucją. Na ławie oskarżonych oprócz byłego premiera zasiada jeszcze sześć osób, m.in. gen. Czesław Kiszczak, ówczesny szef MSW i członek WRON, oraz Stanisław Kania, były I sekretarz KC PZPR. Kiszczak nie stawił się na wczorajszą rozprawę, tłumacząc się "bólami głowy" i umówioną wizytą lekarską. Sąd uznał jego nieobecność za nieusprawiedliwioną i stwierdził, że tak daleko posunięta zbieżność dat rozprawy z badaniami lekarskimi "może sugerować celowość działania oskarżonego", aby uniknąć stawiennictwa w sądzie. Wszyscy oskarżeni nie przyznają się do winy, twierdząc, że działali w stanie tzw. wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji. - W grudniu 1981 r. nie było groźby takiej interwencji, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w wyłącznej gestii władz PRL - mówił na wcześniejszej rozprawie prokurator Piątek przed sądem. Akt oskarżenia mówi, że stan wojenny miał zdusić "Solidarność" i zapewnić utrzymanie władzy przez komunistów. Także historycy odrzucają obecnie tezę, uznając, że wbrew komunistycznej propagandzie stan wojenny nie był dla PZPR alternatywą wobec rzekomej interwencji. Zenon Baranowski "Nasz Dziennik" 2008-10-03

Autor: wa