Milicyjne zaprzeczanie faktom
Treść
W procesie Czesława Kiszczaka, w którym sąd ma rozpoznać, czy były szef MSW dopuścił się zwolnienia jednego z funkcjonariuszy z przyczyn wyznaniowych, z zeznań świadków wyłania się różny obraz wydarzeń. O ile poszkodowany były milicjant Tadeusza M. uważa, że został zwolniony ze służby z powodu wzięcia ślubu kościelnego, o tyle były naczelnik wydziału kadr w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych utrzymywał, że to nie ślub kościelny był przyczyną zwolnienia, ale jego zatajenie przed przełożonymi. To przeczy wielu podobnym relacjom, a trzeba pamiętać, że publiczną tajemnicą w latach PRL był fakt, że milicjanci, a także wojskowi w tajemnicy brali śluby kościelne. Tak samo było z chrztami dzieci i Pierwszą Komunią Świętą. - Bezpośrednim powodem zwolnień funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej nie były praktyki religijne - takiej treści zeznania złożył wczoraj przed sądem Tadeusz B., były naczelnik II departamentu kadr w MSW. Świadek zeznający w procesie Czesława Kiszczaka tłumaczył wczoraj sądowi, jak należy rozumieć zapis "ważny interes dla służby" - przepisu, który mógł być podstawą do zwolnień. - Przepis stosowano w sytuacjach, kiedy przewinienie, wykroczenie lub niesubordynacja ze strony funkcjonariuszy nie mieściły się w przepisach dyscyplinarnych - tłumaczył były naczelnik MSW. Według jego wyjaśnień, stosowano go, kiedy "ktoś nie spełniał oczekiwań, wiarygodności, solidności". - O zwolnieniu funkcjonariusza w oparciu o ten przepis decydował minister - zeznał jednak świadek. Jego słowa stoją w sprzeczności z oświadczeniem przesłanym do sądu przez samego Kiszczaka, w którym wskazywał, że to nie on decydował o zwolnieniu i o całej sprawie nic nie wie. Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej postawił Czesławowi Kiszczakowi zarzut bezzasadnego zwolnienia z pracy w 1985 r. Tadeusza M., funkcjonariusza milicji drogowej w Tucholi. Zwolniono go, motywując to "ważnym interesem służby" - jednak według ustaleń IPN prawdziwym powodem było zawarcie przezeń ślubu kościelnego, a dyskryminacja z przyczyn wyznaniowych nawet według obowiązującego za czasów PRL prawa była przestępstwem. Dodatkowo w najbliższej rodzinie żony było trzech księży. Jednak, zdaniem świadka, przyczyną zwolnienie Tadeusza M. było... niepowiadomienie przełożonych o ważnych okolicznościach, jakim był ślub i związane z nim wejście do rodziny żony. Zdaniem byłego naczelnika kadr MSW, istotne było to, że w rodzinie żony milicjanta była osoba przebywająca w kraju kapitalistycznym, a nie okoliczność, że była to osoba duchowna. - Istniała obawa, że może on ujawnić tajemnicę państwową lub służbową ludziom obcym ideowo - mówił świadek o poszkodowanym. Ile osób zostało zwolnionych ze służby ze względu na chodzenie do kościoła, ochrzczenie dziecka czy ślub kościelny? - pytał sąd. - Nie było takich przypadków - odpowiadał uparcie były naczelnik kadr MSW. - Czy były przypadki zwolnień z powodu niepoinformowania o ślubie cywilnym? - pytał dalej sąd. - Myślę, że tak - odparł świadek, jednak nie potrafił odpowiedzieć z całą pewnością, opierając odpowiedź na przypuszczeniu. - A gdyby poinformował o ślubie, nie zostałby zwolniony? - dopytywał sąd. - Wtedy przełożeni by ocenili i zdecydowali - zeznał świadek. Jednak zdaniem jednego z byłych przełożonych Tadeusza M., zastępcy naczelnika wydziału, to właśnie ślub kościelny i księża w rodzinie żony byli powodem zwolnienia z pracy. Według niego, Tadeusz M. pracował bardzo dobrze i okoliczność wzięcia przez niego ślubu kościelnego nie miała wpływu na jego pracę. Z zeznań złożonych przez poszkodowanego wynika, że gdy decydowano o zwolnieniu, to przełożeni wytykali mu "powiązania się z klerem, który jest wrogiem socjalizmu". Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2008-09-17
Autor: wa