Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na "zamordowanym" laptopie się nie skończy

Treść

W podległej Ministerstwu Sprawiedliwości Prokuraturze Krajowej od dziewięciu miesięcy funkcjonuje specjalna, nieoficjalna grupa, której celem jest przegląd najistotniejszych śledztw i działań prowadzonych w okresie jesień 2005 - jesień 2007 przez resort podległy wówczas ministrowi Zbigniewowi Ziobrze. Ministerstwo oficjalnie zaprzecza istnieniu "grupy hakowej", ale o swoistej "lustracji" prokuratorskich dokumentów i śledztw pod kątem zebrania "kwitów" na byłe kierownictwo resortu donoszą opozycyjnym posłom nawet ludzie wciąż pracujący w prokuraturze. Po licznych kontrolowanych przeciekach, poczynając od nieszczęsnego "zamordowanego" laptopa po sprawę rzekomych nacisków na prokuratorów, wreszcie ujawnienie akt w sprawie mafii paliwowej i więzienia CIA, które regularnie pojawiają się na łamach ściśle wyselekcjonowanych, dyspozycyjnych wobec rządu mediów, Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, wypowiadając się dla Telewizji Trwam, postawił jednoznaczną tezę: w ministerstwie funkcjonuje "grupa hakowa". - Docierają do mnie sygnały również od urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości, które rzeczywiście wskazują na działania takiego sztabu ludzi, który ma zajmować się wyszukaniem haków na mnie. Otrzymuję takie telefony z informacją, listy, e-maile. Jeżeli te informacje okazałyby się prawdziwe, to znaczy, że mamy do czynienia z szajką rządzącą resortem sprawiedliwości - mówi nam sam Ziobro. Poprosiliśmy resort o wyjaśni enia. Choć od pewnego czasu na odpowiedzi na dziennikarskie pytania przychodzi czekać nam niekiedy bardzo długo, a wysoko postawiony urzędnik z kręgów zbliżonych do kierownictwa resortu poinformował nas o nieoficjalnej dyrektywie, by starać się "nie odpowiadać na pytania 'Naszego Dziennika'", tym razem odpowiedź uzyskaliśmy zaskakująco szybko, po zaledwie kilkudziesięciu minutach. - Ta wypowiedź świadczy o tym, że były minister uważa, że inni posługują się tymi samymi metodami, co sam poseł Ziobro, i kierują tymi samymi kategoriami. Czas wykorzystywania prokuratury do celów politycznych skończył się wraz ze zmianą na stanowisku ministra sprawiedliwości. W ministerstwie ani w prokuraturze nie istnieje żadna grupa, która miałaby w szczególny sposób prowadzić badania działalności poprzednich ministrów sprawiedliwości pod kątem ewentualnych nieprawidłowości - komentuje Grzegorz Żurawski, rzecznik prasowy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Nie w ministerstwie, a w prokuraturze Specjalna "grupa hakowa", której celem ma być zebranie i przygotowanie, bądź to w postaci śledztw, bądź kontrolowanych przecieków do mediów, specjalnych "kwitów", deprecjonujących działalność Ziobry na stanowisku szefa resortu sprawiedliwości, funkcjonuje od ponad dziewięciu miesięcy, nie jednak w samym Ministerstwie Sprawiedliwości, ale Prokuraturze Krajowej. Nasze ustalenia podzielają też niektórzy opozycyjni parlamentarzyści, m.in. członkowie sejmowej komisji śledczej ds. zbadania nacisków na prokuraturę i służby specjalne oraz komisji śledczej zajmującej się samobójczą śmiercią Barbary Blidy. Jak mówią, od jakiegoś czasu również przekazywane są im nieoficjalnie lub z zastrzeżeniem zachowania anonimowości przez urzędników resortu sprawiedliwości o tajnej, liczącej zaledwie kilka osób specjalnej komórce, której celem jest wyszukiwanie "kwitów na Ziobrę" i informacji, które pomogą w medialnych atakach na poprzednie kierownictwo resortu. - Otrzymałam materiały, listy i pisma, które wskazują, że być może taka tajna grupa rzeczywiście istnieje. Informowano mnie m.in. o ściągnięciu akt spraw, które w jakiś sposób wiązały się z okresem, kiedy ministerstwem kierował Zbigniew Ziobro, w których - jak zakładano - mogą znajdować się informacje pozwalające na przynajmniej medialne stawianie zarzutów pod jego adresem - przyznaje poseł Beata Kempa (PiS), była wiceminister sprawiedliwości, obecnie członek komisji śledczej badającej śmierć Barbary Blidy. Według informacji, które wyciekły od pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości i organów ścigania do parlamentarzystki, nie można również wykluczyć tezy, że owa grupa wspiera - przekazywaniem tajnych informacji ze śledztw - parlamentarzystów koalicji rządowej zasiadających w komisji sejmowej ds. nacisków na prokuraturę i służby specjalne. - Za dużo na ten temat nie mogę powiedzieć. Biorąc pod uwagę informacje medialne, jak i pozostałe sygnały rzeczywiście skłaniam się ku twierdzeniu, że pewna grupa osób, być może w sposób bardziej nieformalny, pracuje nad tym, by znaleźć haki na Zbigniewa Ziobrę i jego współpracowników - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, uchodzący za jednego z najbardziej zaufanych ludzi Ziobry. Nasi rozmówcy, tak parlamentarzyści, jak i osoby związane z resortem sprawiedliwości, zastrzegają, że o sprawie mogą mówić jedynie w kategoriach własnych spostrzeżeń, nieoficjalnych sygnałów i obserwacji. Jednak przekazane przez nich informacje mają zasadniczy punkt styczny: wskazują, że decyzja o powołaniu owej tajnej struktury zapadła około dwóch miesięcy po wygraniu wyborów parlamentarnych przez Platformę Obywatelską, a aktywną działalność rozpoczęła z początkiem tego roku. Warto przypomnieć, że właśnie w owym okresie prokurator krajowy Marek Staszak, zaufany ministra Ćwiąkalskiego, a wcześniej wiceminister sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera, przyznał dziennikarzom, że zarządził przegląd najważniejszych śledztw prowadzonych w okresie rządów PiS. Jak zapewniano oficjalnie, miano skontrolować ślamazarny tryb niektórych postępowań i zbadać sygnały o ewentualnych nieprawidłowościach. Niewykluczone jednak, że była to tylko zasłona dymna pozwalająca na ściągnięcie do resortu z prokuratur terenowych istotnych dokumentów. Kiedy w połowie stycznia prokurator krajowy Marek Staszak wraz ze współpracownikami zwołał specjalną konferencję prasową, by zgodnie z wcześniejszą deklaracją przedstawić dziennikarzom informacje z wnikliwej kontroli tych spraw, miał zaskakująco niewiele do powiedzenia. Jednocześnie jednak już kilkanaście dni później do mediów zaczęły, zwłaszcza w sytuacjach niekorzystnych dla rządu lub ministra Ćwiąkalskiego, przedostawać się ściśle wyselekcjonowane informacje; "newsy" oskarżające Ziobrę o mniej lub bardziej wydumane sprawki. - Chociażby na podstawie tychże informacji medialnych można wnioskować, że istnieje taka tajna grupa, która "puszcza" spreparowane kwity na posła Ziobrę. Jak nie laptopy, to naciski; jak nie naciski, to mobbing; jak nie mobbing, to więzienia CIA. Te informacje w toku prac komisji śledczej okazują się nieprawdziwe, ale w mediach żyją własnym życiem - konkluduje Mularczyk. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-09-06

Autor: wa