Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ruina, nawet historyczna, to jeszcze nie zamek

Treść

Z Waldemarem Rekściem, członkiem zarządu gdańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami (TOnZ), rozmawia Jacek Dytkowski
Po roku 1989 Polska stanęła wobec dziejowej szansy odzyskania części historycznych budowli będących pomnikami - materialnymi wyznacznikami naszej narodowej tożsamości, historii i kultury...
- I tę szansę stworzyło społeczeństwo, które w większości wręcz żąda odbudowy zniszczonych zabytkowych budowli, mających rangę narodowych czy lokalnych symboli, i podejmuje w tym kierunku konkretne działania indywidualne i zbiorowe. Należy pamiętać o tym, że większość polskich zamków jest dzisiaj poza granicami państwa polskiego, a większość zachowanych czy odbudowanych do tej pory zamków w Polsce to są zamki śląskie czy pokrzyżackie, których związek z polską historią i kulturą często jest ograniczony.
Stricte polskich zamków w naszych obecnych granicach ocalało niewiele.
- Większość uległa zniszczeniu jeszcze podczas potopu szwedzkiego, i dziś są to zaledwie skromne ułomki murów lub skryte w ziemi resztki. W naszych warunkach klimatycznych bez odbudowy nieuchronnie skazane na unicestwienie. Część z tych ruin podległa tak daleko idącej destrukcji, że dziś niemożliwa jest nawet ich lokalizacja. Pojęcie tzw. trwałej ruiny w Polsce jest fikcją i po dziesiątkach lat doświadczeń znakomicie to rozumie większość polskich konserwatorów. Dość popatrzeć na wręcz rozpaczliwy stan tych "trwałych ruin", które znacznym kosztem starano się zabezpieczyć w minionych dziesięcioleciach. Niestety, zaledwie część - za to bardzo wpływowa - polskich konserwatorów nadal hołduje doktrynom, które się nie sprawdziły i w rzeczywistości odrzucił je cały świat. Dość popatrzeć na to, co się dzieje w całej Europie, choćby na pięknie odrestaurowanym Zamek Dolny w Wilnie. Ludzie ci, wbrew faktom, logice i zdrowemu rozsądkowi sprzeciwiają się odbudowie w najbardziej możliwym historycznym kształcie zniszczonych zamków, lansując pojęcie "historycznej ruiny" i żądając wręcz ustawowego zakazu odbudowy nawet setek zrujnowanych zamków, co w konsekwencji nieuchronnie grozi ich całkowitym unicestwieniem. Co ciekawe, to zdumiewająca sprzeczność w sposobie myślenia takich doktrynerów, którzy jednocześnie nie reagują, gdy - na szczęście relatywnie rzadko - usiłuje się w oryginalne średniowieczne mury wtłoczyć modernistyczną zabudowę ze szkła i betonu, definitywnie niszcząc zamek jako zamek na rzecz zupełnie nowej kreacji, z zamkiem niemającej nic wspólnego. Z czymś takim mamy do czynienia w przypadku willi-pałacu w Broku i zamku w Ciechanowie. O ile Brok o niewielkiej wartości (zachowały się tylko jego resztki) potraktować można jako ciekawy eksperyment, to poczynania w Ciechanowie - najlepiej zachowanym polskim zamku gotyckim - śp. prof. Wiktor Zin słusznie określił jako "skrajne barbarzyństwo".
Przecież nasi konserwatorzy zabytków przez wiele lat cieszyli się renomą, także poza granicami kraju. Czyżby teraz brakowało nam fachowców, specjalistów?
- Wydaje się, że po śmierci nieocenionego prof. Wiktora Zina przestała istnieć słynna przez dziesięciolecia na całym świecie polska szkoła konserwatorska. Owszem, mamy wielu znakomitych konserwatorów, ale w tym środowisku dominują obecnie albo doktrynerzy, albo osoby uległe wobec nacisków lokalnych władz i pozbawionych wyobraźni deweloperów niszczących zabytkowe mury, jak to się stało w Gdańsku. Stąd kompletny chaos w zakresie ratowania dziedzictwa narodowego i mnożące się, wzajemnie sprzeczne ze sobą decyzje. I to jest faktycznym zagrożeniem nie tylko dla polskich zamków, lecz także w ogóle - dla całości naszego dziedzictwa narodowego. Nie zaś działania prywatnych inwestorów, osób ofiarnych jak na przykład pan Jacek Nazarko, który z nieprawdopodobnym poświęceniem odbudowuje od fundamentów słynny zamek w Tykocinie.
Po konferencji w Działdowie w roku 2007, która aż nadto dobitnie wykazała zagubienie środowiska konserwatorów zabytków w obecnej rzeczywistości, miałem nadzieję, że z upływem czasu konserwatorzy wypracują wreszcie jednolitą i logicznie spójną linię postępowania, która zaowocuje sukcesywnym odtwarzaniem polskiego historycznego krajobrazu.
Niezbędna jest bowiem nie tylko nowa, sensowna, realistyczna i logiczna doktryna konserwatorska, ale i natychmiastowa zmiana ustawy o ochronie zabytków, gdyż uchwalona za rządów Leszka Millera nie tylko otworzyła drzwi do świata konserwatorów zabytków ludziom niekompetentnym, nie tylko uzależniła terenowe służby konserwatorskie od władz lokalnych i politycznych układów, ale i nawet stanowisko generalnego konserwatora zabytków uczyniła czysto politycznym, co jest już szczytem patologii. Niestety, zmian nie przyniosła kolejna konferencja w Ciechanowcu.
Wielu konserwatorów jest niechętnych naruszaniu zamkowych ruin, ich odbudowywaniu. Twierdzą oni, że na resztkach zamków tworzy się fantazyjne nowe kreacje architektoniczne według widzimisię właściciela i na potrzeby hotelowe...
- Jest w tym ogromna przesada, bo nawet w popularnonaukowych czy fachowych periodykach jako przykład takich błędów aż do przesady jest eksponowany tylko jeden obiekt: Tropsztyn, który rzeczywiście może uchodzić za zamek nadreński "teleportowany" nad Jezioro Rożnowskie, a mógłby i powinien być próbą historycznej rekonstrukcji polskiego zamku rycerskiego. Ale nawet w tym, rzeczywiście w znacznej części fantazyjnym wypadku, wyraźnie oddzielony jest autentyk od nowości, za to zachowano klimat zamku średniowiecznego i - co najważniejsze - skutecznie uratowano autentyczne mury zamku. Poza tym zawinił konserwator wojewódzki, który dysponuje wystarczającymi narzędziami prawnymi, aby zmusić właściciela obiektu do realizacji historycznej rekonstrukcji, a nie fantazyjnej wizji.
Jest to na szczęście wypadek odosobniony, bo w większości mamy do czynienia z wręcz poświęceniem ze strony prywatnych inwestorów, którzy na własny koszt opłacają całe sztaby specjalistów poszukujących zwykle z sukcesem dokumentacji w europejskich archiwach. Bezpardonowe atakowanie takich poczynań jest skandaliczne i wynika raczej z niskich pobudek, niemających nic wspólnego z merytorycznymi.
Rzeczywistym skandalem jest - dla odmiany - "odbudowa" przez władze miejskie zamku w Gostyninie, gdzie przy bierności konserwatorów beton i cegła "dziurawka" mają imitować średniowieczne mury. Za to autentyczna odbudowa zamku w Bobolicach pod dobrym konserwatorskim nadzorem jest wielkim sukcesem, za który byłemu senatorowi Jarosławowi Laseckiemu należy się podziękowanie od całego Narodu Polskiego.
Jaka więc powinna być postawa konserwatorów zabytków wobec coraz częstszych prób odbudowy polskich zamków zniszczonych setki lat temu?
- Przede wszystkim: nie przeszkadzać indywidualnym inwestorom, zrzeszeniom różnych ofiarnych zapaleńców i co mądrzejszym władzom lokalnym, którzy chcą odtwarzać pomniki naszej historii, a nie próbować zbijać na tym interes czy budować "zamki Gargamela". Skończyć wreszcie nazywanie "makietami" zabytków odbudowanych z maksymalnym wykorzystaniem oryginalnych murów i możliwie najwierniejszych oryginałowi. Pomagać w takich poczynaniach, a nie przeszkadzać. A przede wszystkim, postępować zgodnie z logiką i zdrowym rozsądkiem, a nie fantazyjnymi i nierealnymi doktrynami. I taka jest postawa wybitnych konserwatorów miary prof. Edmunda Małachowicza, dr Marii Lewickiej, dr. Waldemara Niewaldy i wielu innych.
Jeden z twórców koncepcji bogatej listy "historycznych ruin" zarazem jako wojewódzki konserwator zabytków z obojętnością patrzył na rozsypujący się na naszych oczach "mały Wawel", czyli zamek Tenczyn w Rudnie pod Krakowem, i dopiero desperacka akcja młodych społeczników wymusiła na nim podjęcie jakichś kroków. Za to dr Andrzej Sośnierz i jego Fundacja "Zamek Chudów" przez kilkanaście lat uczynili więcej dobrego dla śląskich zabytków niż państwowe służby konserwatorskie, m.in. w ostatniej chwili ratując przed zniszczeniem bezcenną, i to w światowym wymiarze, rycerską wieżę - zameczek w Siedlęcinie, cenny zabytek z czasów polskiego Śląska z unikatowymi średniowiecznymi malowidłami o tematyce świeckiej.
Strategiczny cel powinien być jasny: zachowanie ocalałej zabytkowej substancji i maksymalnie najwierniejsze odtworzenie polskiego krajobrazu historycznego. Czego nie da się osiągnąć, gdy rządzi porażająca niekompetencja pomieszana z bezsensownym doktrynerstwem. Aż nadto wymownym skandalicznym tego przykładem jest zablokowanie realnej możliwości odbudowy zamku Krzyżtopór, najwspanialszego obiektu tego typu stworzonego przez Polaków, materialnego symbolu naszej dumy narodowej. Absurdalnie argumentuje się, że będzie to "makieta", jakkolwiek zamek ten jest zachowany w 80 procentach.
Jeżeli przytłaczająca większość Wielkopolan żąda odbudowy w historycznym kształcie Zamku Królewskiego w Poznaniu, i mimo decyzji władz miejskich i wojewódzkich tylko jeden człowiek to wstrzymuje, oznacza to, że w zakresie polskiego dziedzictwa narodowego mamy do czynienia ze skrajnie patologiczną sytuacją, której trzeba położyć kres.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2009-12-29

Autor: wa