Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Takie orzeczenie to kompromitacja

Treść

Długo musieliśmy czekać na werdykt Komisji Etyki Reklamy w sprawie bulwersującej reklamy, w której dwóch znanych prezenterów leżało w łóżku w niedwuznacznej sytuacji. Reklama jednoznacznie była sprzeczna z dobrym smakiem i gorszące billboardy oburzały bardzo wiele osób. Jednakże członkowie Komisji uznali inaczej i postanowili... oddalić skargę na reklamę. - Ta komisja jest więc pozbawiona dobrego smaku, jest irracjonalna, bo nie potrafi uzasadnić swojego stanowiska i nie ma poczucia społecznej odpowiedzialności. Sprawa wobec tego kwalifikuje się do dalszych procedur prawnych - komentuje decyzję Komisji Etyki Reklamy prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Oficjalne orzeczenie Komisji Etyki Reklamy ukazało się dopiero po dwóch miesiącach. Jego treść jest zaskakująca. Czytamy w nim m.in.: "Skarżony poinformował, że aby zwrócić uwagę na stację radiową, postawił na przekaz humorystyczny. (...) Skarżony wyjaśnił, że jego zamierzeniem było to, aby reklama wyróżniała się wśród innych reklam. (...) Reklama miała w zabawny, karykaturalny sposób przedstawić, jak może być postrzegane 'dobre samopoczucie od rana'". Mimo że konsumenci wnosili o uznanie reklamy za sprzeczną z dobrymi obyczajami i godzącą w poczucie odpowiedzialności publicznej, zespół orzekający w składzie: Paweł Kowalewski - przewodniczący, oraz Krystyna Jarosz i Zofia Sanejko, postanowił oddalić skargę. Uznał, że "reklama jest utrzymana w humorystycznym stylu i nie narusza Kodeksu Etyki Reklamy ani obowiązujących przepisów prawa". - Zespół Orzekający Komisji Etyki Reklamy stwierdził, że reklama radia jest utrzymana w stylu humorystycznym. Przyznam się, że nie widziałem w Warszawie nikogo, kto by parskał śmiechem na jej widok. Dla wielu osób było to niesmaczne, wręcz oburzające - uważa prof. Piotr Jaroszyński. Zaskakujące jest, że komisja nie raczyła swojej decyzji w żaden sposób uzasadnić, posługując się w orzeczeniu jedynie pustymi frazesami. Zdaniem prof. Jaroszyńskiego, chodzi o celowe działanie, które umożliwi zalewanie ulic coraz większą ilością podobnych wulgarnych reklam. Wskazuje on, że takie kompromitujące orzeczenie może zachęcić innych "twórców" do kolejnych eksperymentów godzących w dobre obyczaje. Decyzją Komisji Etyki Reklamy zaskoczony jest również Maciej Iłowiecki z Rady Etyki Mediów. Jego zdaniem, tego typu reklama, naruszająca poczucie wrażliwości wielu osób, nie powinna być reklamą publiczną. - Wydawało mi się, że Rada Etyki Reklamy powinna jednak wziąć pod uwagę odczucia wielu osób, które nie chcą, żeby tego rodzaju reklamy zdobiły miasto - zauważa Maciej Iłowiecki. W Biurze Rady Reklamy nikt nie chciał skomentować decyzji komisji etycznej. - Nie chcę podejmować dyskusji na ten temat - mówi Juliusz Braun, dyrektor generalny Związku Stowarzyszeń Rada Reklamy. - Komisja obradowała i tak postanowiła. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Nie mamy możliwości komentowania decyzji składu orzekającego, ponieważ na tym polega samodzielność arbitrów, że wszystko, co mają do powiedzenia, piszą w uchwale, i my już tego nie uzupełniamy ani nie komentujemy. Zasada jest taka jak z wyrokiem sądu: jest uzasadnienie opublikowane i potem już poszczególni sędziowie tego nie komentują. Chyba że złożą votum separatum, a tu nie było takiego przypadku - tłumaczy wymijająco Braun. Mecenas Krzysztof Mysłowski, przewodniczący Komisji Etyki Reklamy, jedyny uprawniony do udzielania komentarzy, nie znalazł czasu na rozmowę z nami. Maria Cholewińska "Nasz Dziennik" 2008-09-25

Autor: wa