To była bezprecedensowa zbrodnia
Treść
Z prof. Andrzejem Nowakiem, historykiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Marcin Austyn
Jak Pan interpretuje kompromisowe określenie "zbrodnia wojenna", która ma "znamiona ludobójstwa", przyjęte przez posłów w projekcie uchwały upamiętniającej 70. rocznicę agresji Związku Sowieckiego na Polskę?
- Jestem przede wszystkim zadowolony, że doszło do kompromisu. Niezależnie od tego, jak oceniam podziały wewnętrzne w sprawach historycznych czy dotyczących naszej tożsamości, to wydaje mi się, że takie wspólne wystąpienie Sejmu, znalezienie formuły kompromisowej, która nie wydaje mi się całkowicie kompromitująca, jest lepsze i ważniejsze niż trwanie przy formule absolutnie jednoznacznej. Polityce rosyjskiej chodziło o wywołanie podziału w naszym stanowisku, o przeciwstawienie tych, którzy są "otwarci" na linię kłamstwa lansowaną z Kremla - a więc tych, z którymi Kreml będzie mógł nadal prowadzić swoją politykę - i tych, którzy są skazani na "wymarcie", odepchnięcie, którzy stoją przy "antyrosyjskich fobiach". Dobrze, że na razie udało się tego podziału uniknąć.
Ale zbrodnia w Katyniu to dla Polaków jednoznacznie ludobójstwo...
- Tutaj nie sama definicja jest ważna, ale fakt bezprecedensowego charakteru zbrodni katyńskiej. Owa bezprecedensowość polega na tym, że na podstawie jednego rozkazu została zamordowana grupa 25,7 tys. obywateli obcego kraju, którzy zostali potraktowani jako elitarna grupa społeczeństwa. Co więcej, ludzie ci zostali poddani likwidacji świadomie.
Różnica w stosunku do innych zbrodni - do Archipelagu Gułag, o którym także mowa w projekcie uchwały, polega na tym, że trafiając na Archipelag Gułag, ludzie napotykali straszliwe cierpienia, ale nie byli jednoznacznie skazani na śmierć. Nie było tej jednoznaczności w decyzji wydanej w trybie administracyjnym skazującej miliony ludzi na zesłanie do obozów. Po drugie, ogromną większość ofiar Archipelagu Gułag stanowili obywatele Związku Sowieckiego. To oczywiście nie zmienia cierpienia tych ludzi i powinniśmy im współczuć, ale z punktu widzenia prawa międzynarodowego czymś innym jest decyzja, w której państwo podejmuje się prześladowań własnych obywateli, a czymś innym sytuacja, w której jedno państwo decyduje o życiu lub śmierci obywateli innego państwa.
Kiedy jednak mówimy o ludobójstwie, to trzeba przypomnieć, że nie jest tak, jak mówił marszałek Stefan Niesiołowski, iż były dwie takie zbrodnie - na Żydach i tzw. Holodomor. W przypadku Holodomoru - Wielkiego Głodu na Ukrainie, nie znaleziono żadnego dokumentu, który jednoznacznie wskazywałby na narodowy charakter planu tej zbrodni. W wyniku Wielkiego Głodu zmarło kilka milionów Ukraińców, ale także ok. 1,5 mln Kazachów czy setki tysięcy Rosjan. Była to zbrodnia raczej klasowa - na chłopstwie.
Warto tu zaznaczyć, że z punktu widzenia definicji ludobójstwa doskonale do niej pasuje, spełniając wszystkie wymogi, tzw. rozkaz polski z 1937 roku wydany przez NKWD [tzw. "operacja polska" prowadzona z rozkazu nr 00485 Nikołaja Jeżowa - przyp. red.] dotyczący wymordowania mniejszości polskiej w ZSRS. Na podstawie tego rozkazu zostało zamordowanych ponad 110 tys. osób z liczącej ok. 900 tys. mniejszości polskiej w ZSRS. To był klasyczny przykład ludobójstwa, bo w wydanej decyzji zdefiniowana została narodowość jako zasada, na podstawie której dokonuje się selekcji do likwidacji. Skoro dziś tak mocno dyskutuje się o ludobójstwie, to warto i o tej zbrodni pamiętać. Polacy z całą pewnością byli grupą poddaną eksterminacji z powodów narodowościowych w Związku Sowieckim i należy los wówczas zamordowanych ludzi przypomnieć.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-09-17
Autor: wa