To jest próba rewizji historii
Treść
Z dr. Mieczysławem Rybą, historykiem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Zenon Baranowski Graf Stauffenberg jest kreowany na bohatera niemieckiego ruchu oporu przeciwko nazizmowi. Czy rzeczywiście tak było? - Cały zamach na Hitlera był sprowokowany tym, że spiskowcy w racjonalny sposób doszli do wniosku, iż po prostu Niemcy wojnę przegrają pod przywództwem Hitlera i tyle. To nie jest bohaterstwo związane z tym, że oni sprzeciwiali się narodowemu socjalizmowi, powiedzmy od lat 30. To są po prostu mity. Jak Pan ocenia treść tych napisów z tablic w Wilczym Szańcu? - To jest próba rewizji historii i tworzenia mitów historycznych, jakoby tego typu ludzie byli wrogami narodowego socjalizmu. Spiskowcom, powiązanym ze szlachtą niemiecką, mającym określoną wizję polityczną, podobała się polityka imperialna realizowana przez Hitlera do czasu, kiedy przynosiła sukcesy; kiedy przestała - racjonalnie było wyeliminować wodza III Rzeszy i zawrzeć pokój na froncie zachodnim, po to żeby ratować Niemcy. I to był ich cel. Nie było zaś celem zwalczanie narodowego socjalizmu, który z definicji był zbrodniczy. Jaka była rzeczywista skala tego tzw. ruchu oporu, czy w ogóle można mówić o jego istnieniu? - To była wąska grupa spiskowców osadzona nade wszystko w wojsku, niemająca jakiegoś podłoża społecznego czy też postaci wielkiego ruchu opozycyjnego. Owszem, Hitler miał na samym początku sprawowania władzy duży opór w armii, ponieważ była ona osadzona - w sensie dowódczym - na tej starej szlachcie niemieckiej czy też pruskiej, a Hitler był zwykłym kapralem podczas I wojny światowej i chociażby z tego powodu istniał pewien dysonans. Ale dopóki odnosił wielkie imperialne sukcesy, podbijał różne kraje, dopóty miał w nich wsparcie w pełnym tego słowa znaczeniu. Natomiast później pojawił się ruch spiskowy, ale zupełnie na innym tle - nie jako opór przeciwko zbrodniom narodowego socjalizmu tylko wizji Niemiec jako państwa, które ma realizować swoje imperialne interesy. I z tej chłodnej kalkulacji wynikło, że wojna będzie przegrana. Ci wysocy oficerowie nigdy się nie sprzeciwiali, kiedy konkretne narody były zbrodniczo atakowane i okupowane. Sprzeciwili się dopiero, kiedy Niemcy zaczęli wojnę przegrywać i wówczas zaczęli racjonalnie kalkulować, jak wyciągnąć państwo z totalnej katastrofy. Hitler doszedł do władzy w sposób demokratyczny, o czym trzeba pamiętać, owszem, później wprowadził, ale wykorzystując procedury demokratyczne, system totalitarny. W zasadzie tzw. ruch oporu, jeśli on był, to był na samym początku III Rzeszy i były to konkretne grupy polityczne i partyjne, ale został bardzo szybko wyeliminowany, a później miał śladowy charakter i nie miał żadnego znaczenia. Tablice powstały z inicjatywy niemieckiej. Czy nie jest to przejaw rewizji historii ze strony tego kraju? - Niemiecka rewizja historii polega na tym, że ukazuje się jednostkowe fakty bez pokazania kontekstu. Co było celem zachowania się Stauffenberga i towarzyszy? Ratowanie imperium niemieckiego. Podobnie jest w innej sprawie - wypędzenia. Co to znaczy wypędzenia? Niemcy mówią o nich w oderwaniu od kontekstu. Były to przesiedlenia na skutek ogromnych zbrodni podczas II wojny światowej - i to jest prawdziwy kontekst. Wyrywa się poszczególne fragmenty historii i wysuwa się twierdzenia, że naród niemiecki był wyjątkowo prześladowany - co jest absurdem, albo to, że miał wyjątkowych bohaterów, którzy notabene współuczestniczyli w podbijaniu Europy. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-08-08
Autor: ab