Wciąż szukam jego grobu
Treść
Z Zofią Pilecką-Optułowicz, córką rotmistrza Witolda Pileckiego, rozmawia Zenon Baranowski Sesja ma na celu przypomnienie sylwetki Pani ojca. Jaką był on postacią? - Oczywiście ojciec był postacią wyjątkową, ale muszę powiedzieć, że był człowiekiem niezwykle skromnym. Dlatego ta sesja na pewno by mu się nie podobała. Był to człowiek, który widział takich bohaterów jak on wielu, o których się dzisiaj nie mówi, a którzy przeszli gehennę równie wielką jak on. On chciałby się dzielić z tymi, których los był podobny do jego. A jaki ojciec był prywatnie? - Byłam taką "generałką ojca" - jak mnie nazywał. Dla mnie to był człowiek posłany, który wiedział, że jemu jest dany krótki czas na to, żeby mógł nas nauczyć żyć, nauczyć dyscypliny, mówienia prawdy, koleżeńskości, radzenia sobie w sytuacjach trudnych. To potem procentowało. Na całe życie. Nieznany jest grób rotmistrza. Czy Pani to nie sprawia przykrości? - Od 1956 r. jedna jedyna, z całej rodziny, szczególnie szukałam miejsca pochówku mojego ojca. Uważałam, że muszę to zrobić dla niego. Bardzo cierpiałam z tego powodu, że nie miałam gdzie postawić lampki we Wszystkich Świętych, w imieniny ojca. Ale dzisiaj się bardzo cieszę, że ja nie mam grobu ojca. Dlatego że właściwie grobem dla niego jest ta nasza polska ziemia. I to jest tak, że tam, gdzie jest Polak, tam, gdzie jest polska ziemia, to tam jest mój ojciec. I mamy szkoły po całej Polsce, w Grudziądzu, w Zabrzu, w Katowicach, w Kozikach jego imienia. To są pomniki mojego ojca na przyszłe czasy, dla przyszłych pokoleń. Ten grób jest mi w zasadzie dzisiaj niepotrzebny, bo ja go mam wszędzie. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-06-10
Autor: wa