Z inwektywami trudno dyskutować
Treść
Z dr. Mieczysławem Rybą, członkiem Kolegium IPN, rozmawia Paweł Tunia Po publikacji książki pt. "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" pojawiają się propozycje zmian w ustawie o IPN dotyczące np. przeniesienia akt SB z IPN do archiwów państwowych... - Z jednej strony mówi się, że publikacja, która nie podoba się pewnej grupie osób, nie powinna być finansowana ze środków publicznych, a z drugiej strony słyszymy, że ponieważ dotyka postaci znanej i symbolicznej, należy zmienić ustawę, która by uniemożliwiała tego typu publikacje. Wszelkie prace naukowe są finansowane ze środków publicznych. Jeśli weźmiemy np. wydawnictwa uniwersyteckie i wyobrazimy sobie, że komuś nie podoba się jakaś publikacja naukowa i w związku z tym proponuje zmiany w ustawie o finansowaniu uniwersytetów, aby to uniemożliwić, to słuszne byłoby wówczas oburzenie, że dokonuje się zamachu na wolność nauki. W tym wypadku mamy do czynienia z olbrzymią emocjonalną nagonką i pomysłem niektórych posłów dotyczącym zmiany ustawy o IPN, aby nie można było publikować niewygodnych książek. Jest to pomysł rodem z epoki totalitarnej. A wolność nauki to podstawa naszej cywilizacji. Na bazie tego powstały uniwersytety. Takie pomysły są niezwykle niebezpieczne. Czy krytyczna reakcja polityków PO, SLD, PSL, dawnej UW, na tę książkę może być interpretowana jako nacisk na historyków, nie tylko z IPN, aby nie próbowali więcej publikować podobnych książek dotyczących dawnych opozycjonistów z okresu PRL i uchodzących za tzw. autorytety w środowiskach lewicowo-liberalnych? - Trudno powiedzieć, jakie są intencje tych polityków. Jeśli właśnie takie, to należy je ocenić negatywnie, bo nie na płaszczyźnie nacisków powinna rozstrzygać się dyskusja. Taki kontekst różnych krytyków medialnych w stosunku do autorów książki nie ma charakteru merytorycznego, ale bardzo często emocjonalny, w postaci bardzo daleko idących inwektyw, które być może mają na celu zniechęcenie ewentualnych innych autorów, którzy mieliby zamiar podejmować trudne tematy i próbować je rozwikłać na płaszczyźnie prawdy, nieraz może niewygodnej dla liberalnych i medialnych autorytetów. Politycy wspomnianych partii podkreślają, że książka zawiera "tezy polityczne" i ma dyskredytować III RP. - W książce są zawarte tezy polityczne, ale nie w znaczeniu polityki bieżącej, ale w znaczeniu historycznym, a więc jest tam krytyka dokumentów, które były wytworzone w czasach komunistycznych. Zarzuty, które się pojawiają, że książka była wydana na zamówienie polityczne, są niezasadne. Takich książek nie pisze się z dnia na dzień, ale jest to wieloletnia żmudna praca i historycy ci taką pracę wykonali. Jeśli ktoś próbowałby przewidywać kilka lat temu pewne konfiguracje polityczne dotyczące dzisiejszej sytuacji i zakładałby, że książka będzie właśnie teraz potrzebna, to są to zarzuty zupełnie irracjonalne. Ktokolwiek zna warsztat pracy historyka, ten wie, że jest to żmudne badanie i poszukiwanie źródeł, co jest bardzo czasochłonne i nie może być pisane na zamówienie. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-06-25
Autor: wa