Zastanawia kontekst decyzji Bondaryka
Treść
Z posłem Zbigniewem Wassermannem (PiS), członkiem sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych i byłym ministrem-koordynatorem służb specjalnych, rozmawia Wojciech Wybranowski Krzysztof Bondaryk, szef ABW, uchylił rozporządzenie ppłk. Jerzego Kicińskiego z jesieni ub.r. zakazującego niszczenia dokumentów w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego... - To przede wszystkim jest konsekwencja manipulacji związanej z wydanym przez premiera Jarosława Kaczyńskiego w październiku ub.r. rozporządzeniem, dotyczącym postępowania z dokumentami niejawnymi w służbach. Wtedy "Gazeta Wyborcza" przypuściła atak, że premier wydał akt prawny nakłaniający do niszczenia dokumentów. Publikacja absurdalna. Po pierwsze, skończył się wówczas czas obowiązywania poprzedniego aktu wykonawczego i premier musiał wydać nowe rozporządzenie. Po drugie, to nowe było o wiele bardziej konkretne i gwarantowało, że nie dojdzie do niszczenia dokumentów. I wreszcie po trzecie, rzeczywiście został wydany zakaz niszczenia dokumentów, właśnie dlatego że media podnosiły takie zarzuty. Był przeprowadzony wówczas audyt w służbach, wszyscy szefowie złożyli też zapewnienia, że nie dochodzi do niszczenia dokumentów, zaś kontrola absolutnie tego zarzutu nie potwierdziła. Dla mnie więc absurdalne jest, że dopiero w czerwcu Bondaryk uchylił ten zakaz. Czyli w wycofaniu zakazu niszczenia dokumentów nie ma, Pana zdaniem, nic zaskakującego? - Rzeczywiście, nie można rozpatrywać tej decyzji w oderwaniu od towarzyszącej jej rzeczywistości. Trzeba zawsze patrzeć, w jakich okolicznościach i z jakiego powodu doszło do wydania takiej decyzji. Ten fakt, każe się zastanawiać również w tym kontekście, o którym pan wspomniał. Złożone w ubiegłym tygodniu zeznania ppłk. Leszka Tobiasza w sprawie rzekomej "afery korupcyjnej" w Komisji Weryfikacyjnej WSI są diametralnie różne od zeznań Bronisława Komorowskiego... - Fakty ujawnione wczoraj przez "Nasz Dziennik" wskazują na nową okoliczność, która wymaga powrotu do tej sprawy i wyjaśnienia. Nie może być tak, żeby osoba pełniąca istotną funkcję w państwie ukrywała pewne fakty przed opinią publiczną, w sytuacji bardzo wrażliwej dla sfery bezpieczeństwa. Przede wszystkim dobrym forum do zbadania tej sprawy jest sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. Będziemy starali się przekonać marszałka Bronisława Komorowskiego, że jest to gremium, które bardzo poważnie traktuje takie sprawy, posiedzenia prowadzone są w takich warunkach, że nic na zewnątrz się nie przedostaje i ma dostęp do takich dokumentów, które pozwalają komisji głęboko weryfikować prawdziwość wydarzeń. Po ujawnieniu protokołu przesłuchania marszałka Komorowskiego wskazał Pan na istotne uchybienie w pracy prokuratorów, którzy nie poinformowali go o odpowiedzialności karnej w przypadku złożenia fałszywych zeznań... - Tylko pozornie może wydawać się, że jest to nieważna okoliczność. Chciałbym zwrócić uwagę, że w doktrynie prawa mowa jest o tym, iż osoba, która nie została poinformowana o odpowiedzialności karnej, nie może być ścigana za złożenie fałszywych zeznań. To daje temu zupełnie inną jakość i można domniemywać, że nie bez powodu tak się stało. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-10-14
Autor: wa